Jeszcze niedawno chwaliłi ministrza przedsiębiorczości Jadwigę Emilewicz za to, że zamiast limuzyną, jeździ miejskim autobusem. Cóż, sprawdza się niestety przysłowie „nie chwal dnia przed zachodem słońca”… Wielu ministrów w historii woziło już dzieci do szkoły limuzyną. Z czasem nauczyliśmy ich zawierania umów na wykorzystanie służbowego auta na dodatkowym odcinku trasy. Ale Emilewicz ich przebiła!
Odkryliśmy, że służbowy mercedes rano zabiera jej dzieci do szkoły, ale za jego kierownicą zasiada mąż pani minister Marcin! Na podstawie jakich zasad? Nie wiadomo! Co na to ministerstwo?
„Kwestia użytkowania samochodu służbowego przez ministra przedsiębiorczości i technologii jest uregulowana umową użyczenia samochodu służbowego. Zgodnie z umową, osoba biorąca w użyczenie samochód może wykorzystywać samochód w celach prywatnych ponosząc koszty korzystania z samochodu” – taką wymijającą odpowiedź otrzymaliśmy na siedem szczegółowych pytań, m.in. o to, ile domowy budżet państwa Emilewiczów kosztuje komfort prowadzenia luksusowego mercedesa przez męża pani minister.
W wypożyczalni za jeden dzień jazdy takim luksusowym autem trzeba zapłacić 700 zł. Teraz łatwiej zrozumieć, dlaczego państwo Emilewiczowie nie muszą mieć samochodu – a jeszcze rok temu byli właścicielami 13-letniego saaba…
Minister przyłapana na gorącym uczynku
Minister przyłapana na gorącym uczynku
Minister przyłapana na gorącym uczynku
Minister przyłapana na gorącym uczynku
Minister przyłapana na gorącym uczynku
Minister przyłapana na gorącym uczynku
Źródło: fakt.pl