Szymon Hołownia: mocne słowa na pożegnanie Adamowicza. „Chciałbym być Gdańszczaninem”

Nie zamierza pchać się na pogrzeb, spełnił prośbę żony zamordowanego prezydenta, a teraz napisał, co myśli o bieżącej sytuacji. O postawie abp Głodzia, Lecha Wałęsy, hejcie i tym, do czego środowisko PiS nie ma teraz żadnego prawa.

Szymon Hołownia urodził się w Białymstoku, od 25 lat jest emigrantem zarobkowym w Warszawie, ale po śmierci Pawła Adamowicza chce, by to właśnie zdanie z gdańskiego herbu było jego mottem. „Nec temere, nec timide” – „Bez zuchwałości, ale i bez lęku”.

– Bez zuchwałości i bez lęku, fundamentalnie nie zgadzam się więc z tymi, którzy pospiesznie próbują zamieść cały ten wstrząs, jaki przeżywamy od paru dni, pod dywan – napisał Hołownia na Facebooku, nawiązując do tłumaczeń, które wskazują na niepoczytalność mordercy. – Zabito najbardziej znienawidzonego przez pewne środowisko samorządowca w kraju na imprezie najbardziej znienawidzonego przez tych samych ludzi działacza społecznego – podkreślił publicysta.

– Paweł Adamowicz nie był mnichem, człowiekiem kontemplacji. Był politykiem, człowiekiem akcji. Nie pytam dziś więc siebie, jak mam kontemplować jego trumnę, ale co zrobić, gdy on – leżąc w niej – nic już zrobić nie może.

Zdaniem Hołowni można, a wręcz trzeba się wsłuchać w słowa córki zmarłego, która „w przejmujący sposób mówiła wczoraj, że spełnieniem testamentu jej Ojca będzie, jeśli Gdańsk nadal będzie miastem kochającym i otwartym. (…) To miasto już dawno runęłoby bez otwartości, bez szacunku”.

Hołownia nie ukrywał także podziwu dla postawy Metropolity Gdańskiego, z którym nigdy nie było mu po drodze.

– Arcybiskup Głódź. Postać och jakże nie z mojej bajki, który jeszcze parę miesięcy temu odznacza w katedrze szefa medium, które szczuło na Adamowicza bez opamiętania – dziś w środku nocy jedzie modlić się nad rannym prezydentem do szpitala. Bez żadnych ceregieli, gasząc natychmiast krytyki świętych smędzących, że przecież Adamowicz był „tęczofilem”, czy był za in vitro, zgadza się, by pochować go w kościelnym sercu Gdańska, w Bazylice Mariackiej – wylicza Hołownia, przypominając proste, ale bardzo głębokie zdanie wpisane do księgi kondolencyjnej przez Lecha Wałęsę: „Do zobaczenia za chwilę”.

– Wiceprezydent miasta, przez nikogo nie proszony, robi czystą Ewangelię: jedzie do matki zabójcy, która też jest dziś jego ofiarą, oferuje pomoc miasta, rozbraja nienawiść, która mogłaby powiększyć liczbę niewinnych ofiar – stwierdził Hołownia, który nie ma złudzeń, że sama śmierć prezydenta Adamowicza niczego nie zmieni w zachowaniu Polaków.

– Jeśli coś naprawdę ma się zmienić w naszym życiu, a nie wrócić, po otarciu łezek, w stare koleiny, trzeba naprawdę zmienić coś w sposobie w jakim się ze sobą komunikujemy.

Jego zdaniem trzeba wyeliminować mowę nienawiści z debaty publicznej.

– Hejt to nie jest opinia, pomówienie czy insynuacja, (…) to nie jest żadna prawda, hejtowi i trollingowi trzeba po prostu odciąć tlen, którym jest dawanie mu pola do wypowiedzi.

Szymon Hołownia odniósł się także wprost do walki politycznej na trumnie Adamowicza i napisał, do czego politycy i zwolennicy PiS nie mają teraz prawa.

– Środowisko PiS (trzeba to mówić wyraźnie, bez zuchwałości, ale i bez lęku) ciężko pracowało, by z osoby prezydenta Lecha Kaczyńskiego (…) uczynić świętego męczennika – założyciela ich wizji „nowej Polski” (…). Środowisko to nie ma więc teraz żadnego mandatu do zarzucania komukolwiek upolityczniania śmierci Pawła Adamowicza, a małe, wredne gesty (spóźnianie się na minutę ciszy na Wiejskiej, czy w Łodzi) to wyraz niepokoju, że teraz swojego męczennika, swój symbol, może mieć ta druga strona.

Szymon Hołownia zakończył swój wpis słowami:

– Panie Pawle, na Pański pogrzeb pchał się nie będę, nie jestem nikim, kogo by tam oczekiwano, na WOŚP – zgodnie z prośbą Pana Żony – wpłaciłem. Na trumnie chcę położyć dziś Panu to jedno: przez Pana, dzięki Panu, chcę dziś być gdańszczaninem. #jestemzgdańska. To mój hołd dla Pana, nie umiem złożyć większego.

Źródło: gwiazdy.wp.pl