Smierć Pawła Adamowicza to niewyobrażalny cios dla jego żony i córek. Magdalena i Paweł Adamowiczowie byli małżeństwem przez niemal 20 lat. Żona prezydenta Gdańska wyznała teraz, że Paweł Adamowicz od dawna był ofiarą mowy nienawiści, co krzywdziło całą ich rodzinę. Rodzice starali się chronić swoje dwie córki 15-letnią Antoninę i 8-letnia Teresę. Nie zawsze jednak było to możliwe. „Nie mam w sercu nienawiści do tego człowieka, który zabił Pawła, ani do jego rodziny. Ja mam w sercu, cierpienie, żal”, mówi teraz.
Żona o nienawiści wobec Pawła Adamowicza
Magdalena Adamowicz udzieliła poruszającego wywiadu, w którym opowiedziała, o sile jaką w sobie odnalazła. „Teraz mam siłę. Mam teraz bardzo dużo siły, nie wiem jak długo ta siła będzie. Czy ona zostanie, czy przyjdą momenty trudne. Ale Paweł był wszędzie i myślę, że to ważne, żeby mówić o nim. Nie chcę milczeć. Chcę powiedzieć o tym, że ja nie mam w sercu nienawiści do tego człowieka, który zabił Pawła, ani do jego rodziny. Ja mam w sercu, cierpienie, żal, ale ja wiem, że on był owocem sianej nienawiści”, powiedziała w programie Fakty po Faktach w rozmowie z Piotrem Jaconiem.
Żona Pawła Adamowicza przyznała, że jej mąż jako polityk od lat zmagał się z nienawiścią, a nawet groźbami. „Warunkiem moim, zgodą, aby Paweł startował w wyborach po raz kolejny było to, aby nasza córka mogła wyjechać za granicę. Aby nie była przy tym hejcie, gdzie często media albo jego przeciwnicy polityczni prześcigali się w różnych absurdalnych oszczerstwach i naprawdę posądzano go o wszystko, nawet o katastrofy. Nasza córka starsza jest bardzo mądra, wrażliwa, dużo rozumie. Chciałam ją chronić. Widziałam, że jest dla niej najcięższe. Dlatego postanowiliśmy, żeby na jeden rok wyjechała. Żeby to wszystko przeszło. Ja po wyborach dołączyłam do niej. Baliśmy się i nawet Paweł mówił nam, jak się zachowywać, jeżeli o 6 rano zacznie ktoś pukać do drzwi. (…) Myśmy po prostu się bardzo bali, byliśmy zastraszani. Paweł był silny, ale baliśmy się o dzieci, o rodziców, o rodzinę. O to, że nagle do pracy przyjdą, wyprowadzą go i oczywiście to będzie w świetle kamer”, mówiła.
Nienawiść wobec Pawła Adamowicza sprawiła, że wiele osób nie znała prawdziwego oblicza prezydenta Gdańska. Dopiero jego tragiczna śmierć otworzyła oczy niektórym z nich. „W Kościele Mariackim przed urną Pawła długo stało starsze małżeństwo. Spytani, czy może nie chcą usiąść, ze łzami w oczach odpowiedzieli: Nie, my tu jeszcze będziemy stać. Bo my przyszliśmy przeprosić pana prezydenta. Bo my wierzyliśmy w to, co mówi telewizja i nie wiedzieliśmy, jakim jest człowiekiem. Jest nam niezmiernie wstyd, żałujemy i prosimy go o wybaczenie”, opowiedziała Magdalena Adamowicz.
Czy po wstrząsie, jakiego doznała Polska, sytuacja ulegnie poprawie? Publiczna dyskusja na ten temat trwa nieprzerwanie od 13 stycznia. „Ważne jest narodowe pojednanie i myślę, że może coś w ludziach pęknie, że coś się zmieni, ale to musi iść nie tylko od polityków, ale ludzie muszą się zmienić między sobą. Muszą być bardziej uprzejmi, serdeczni, niewrodzy. Media nie mogą wietrzyć sensacji, bardziej ważyć słowa. Słowo może zabić i słowa, które padały, one Pawła strasznie zraniły. On to brał na swoje barki, ale to go bardzo raniło. Okazało się, że te słowa go zabiły”, apeluje żona Pawła Adamowicza w programie Fakty po Faktach.
Magdalena Adamowicz cieszy się, że Jurek Owsiak zdecydował się wrócić do kierowania Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. To znak tego, że dobro zwycięża. „Paweł od wielu lat brał udział w Orkiestrze. Córka wczoraj wyjęła jego kilka dyplomów i identyfikatorów z poprzednich lat. Paweł cenił tę inicjatywę i nie mógł się pogodzić z tym, jak jest ona ze wszystkich stron kąsana, mimo że robi wiele dobrego. Dlatego uważam, że Jurek Owsiak powinien dalej prowadzić Orkiestrę i to się powinno dalej dziać”, powiedziała.
Żona Pawła Adamowicza przyznaje, że wiele dało jej płynące zewsząd wsparcie. Tysiące ludzie okazało szacunek jej mężowi, co było bardzo budujące. „Byłam w szoku, że tylu ludzi wyszło na ulice w różnych miastach. Dostaję informacje, że było tak w różnych miastach Europy .Ludzie modlą się za niego, są poruszeni całą tą sytuacją. Tak, to było dla mnie dużym zaskoczeniem. To dodało mi teraz siły, ale nie ukrywam, że też się boję. Boję się o przyszłość moją i dzieci. Jestem silna dziś, chciałabym być jak najdłużej. Modlę się, żeby te siły nie osłabły, ale gdzieś mam taki lęk, jak sobie poradzimy”, wyznała Magdalena Adamowicz w rozmowie z Piotrem Jaconiem.
Magdalena Adamowicz jest w żałobie i na razie nie planuje najbliższej przyszłości. „Nie cierpię tego słowa: wdowa. Czuję się ciągle żoną. Paweł dla mnie ciągle jest. Nie ma go fizycznie, ale on jest i zawsze będzie”, zakończyła.
Źródło: viva.pl