Robert Biedroń szczerze o swoim traumatycznym dzieciństwie

Wniedzielę Robert Biedroń ogłosił nazwę partii, którą firmuje swoim imieniem i nazwiskiem. Wiosna ma być powiewem świeżości w świecie polityki i alternatywą dla Polaków w prowadzonej od lat, w opinii wielu, wojnie polsko-polskiej. Były prezydent Słupska program współtworzył wraz ze swoim długoletnim partnerem Krzysztofem Śmiszkiem. Choć dzisiaj dla wielu jest synonimem sukcesu i skuteczności w działaniu, jego dzieciństwo było naznaczone licznymi traumami. Jak udało mu się przezwyciężyć demony przeszłości i wejść na szczyt?

Dzieciństwo Roberta Biedronia: alkoholizm, przemoc, samotność

Były prezydent Słupska nigdy nie ukrywał, że jego relacje z ojcem były bardzo napięte. Mężczyzna, który nie żyje od kilku lat, nadużywał alkoholu oraz stosował przemoc wobec swojej żony i dzieci.

„Ojciec bił nas często. I wszystkim, co było pod ręką. A najgorsze było to, że nie potrafiłem wyczuć, w którym momencie ojciec jest w nastroju, by mi przyłożyć. Czy jak wraca pijany, jest w dobrym humorze, czy nie? To odgadywanie nastroju było ważnym elementem, ale nigdy go nie rozszyfrowałem”, zwierzył się polityk w książce Pod prąd, wydanej jesienią 2016 roku.

Dlaczego Robert Biedroń mówi o tym tak otwarcie?

„Wiem, że to nie jest łatwe, ale czuję, że muszę o tym powiedzieć. Bo widzę, jak to pomaga innym – takich rodzin jak nasza, takich chłopaków jak ja było i jest wielu. Nie znaleźliśmy jeszcze mechanizmów, żeby o tym rozmawiać, ale całe podwórka, miasta i regiony tak wyglądały. Przemoc w rodzinie to jest wciąż tabu, o tym się nadal nie rozmawia. Jako nastolatek nie znałem takich historii, nie miałem takich przykładów. To były też czasy, kiedy nikt w Polsce nie był gejem – jedyny gej, jakiego znałem, to Steven z Dynastii”, wyjawił w grudniu 2016 roku w magazynie Uroda Życia.

Dodał wówczas, że opowiadanie tej osobistej historii może mieć w jego opinii charakter terapeutyczny dla wielu osób.

„Myślę, że gdybym wtedy przeczytał, usłyszał taką historię, jak ta moja, to dodałaby mi ona energii, optymizmu. Poza tym wierzę, że życie jest lepsze, kiedy się te złe rzeczy z przeszłości zrzuci z siebie. Dziś nie mam nic do ukrycia. Nie można znaleźć na mnie żadnego haka. Moje życie jest na mojej dłoni. To daje mi wewnętrzny spokój i poczucie bezpieczeństwa”, zadeklarował.

Zapewnił również, że dzieciństwo go zahartowało.

„Przeszedłem dużo, ale wydaje mi się, że moja historia nie jest wyjątkowa. Wychowałem się na ulicy Kolejowej w Krośnie. W każdym mieszkaniu na moim podwórku były alkohol i przemoc”, skonstatował smutno.

Robert Biedroń o biedzie i studniówce

Z kolei we wrześniu 2018 roku, w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską wyznał, że w jego domu nigdy się nie przelewało i m.in. z tego powodu nie mógł pójść na swoją studniówkę.

„Niedawno podeszła do mnie pani, która powiedziała „ja do czasu wprowadzenia tego programu (500+ – przyp. red,) nie wysyłałam moich dzieci na szkolne wycieczki. Jak dziecko miało pojechać, to udawaliśmy, że jest chore. A prawda była taka, że nie było mnie stać.” I przypomniało mi się wtedy, że u nas w domu działo się tak samo”, wspominał w Rzeczypospolitej Robert Biedroń.

„Moja mama pisała mi zwolnienia, jak klasa gdzieś jechała. Z tego samego powodu nie byłem na swojej studniówce. Nie było nas na to stać. Lęk o to, czy uda się zapłacić rachunki na koniec miesiąca nie powinien pojawiać się w żadnym polskim domu. A tak bardzo często było”, zwierzył się były prezydent Słupska.

Robert Biedroń o rodzicach i rodzeństwie

Kim są rodzice Roberta Biedronia? Przez lata byli nauczycielami w technikum naftowym. W połowie lat 80. wyjechali w poszukiwaniu lepszego jutra do USA. Przyszły prezydent Słupska był już wówczas pełnoletni, wybił się na niezależność. Wraz z nimi wyjechała wówczas jedyna córka, która jednak wróciła po kilku latach do Polski, bo nie mogła odnaleźć się za oceanem. Z czasem wrócił także jego ojciec – w Stanach usłyszał diagnozę: nowotwór płuc. Syn woził go często do Centrum Onkologii. Odbyli wówczas wiele rozmów, ale tej najważniejszej niestety nigdy.

„Dzisiaj, gdy już nie żyje, żałuję, że zabrakło takiej rozmowy”, zwierzył się, odnosząc się nie tylko do swojej orientacji seksualnej, lecz przede wszystkim do przykrych doświadczeń z dzieciństwa, w tym agresji ze strony ojca. Mimo że dziś polityk ma bardzo dobre relacje ze swoją mamą, nie zawsze tak było. Wiele razy podkreślał, że musiało minąć dużo czasu, zanim go zaakceptowała.

„Tato już nie żyje, ale mama jest bardzo dumna i się popłakała, kiedy mnie wybrano. Długo mi mówiła, że popełniłem wielki błąd, mówiąc publicznie, że jestem gejem, że zrobiłbym szybciej tak zwaną karierę, jeślibym siedział w szafie, że przez bycie jawnym gejem mam zawsze gorzej. Przeszliśmy z mamą tę trudną drogę wspólnie, to wszystko bardzo dużo ją kosztowało. Dzisiaj sąsiedzi gratulują jej syna”, mówił w 2014 roku, gdy wybrano go na prezydenta Słupska w Gazecie Wyborczej.

W wydanej jesienią 2016 roku książce Pod prąd po raz pierwszy też wypowiedział się szczerze o swoim rodzeństwie. Robert Biedroń ma dwóch braci i siostrę.

„Jestem najstarszy. Kolejny jest Rafał, o dwa lata młodszy, z którym tak naprawdę się wychowałem. Byliśmy przyjaciółmi. Jest jeszcze Krzysztof, młodszy o sześć lat, i Monika o osiemnaście”, pisał.

Dodał, że często bił się z bratem, nawet w szkole, chodził na wagary, był przywódcą osiedlowej bandy. I że to właśnie dzieciństwo i młodość go zahartowały.

Źródło: viva.pl