Afera związana z wyprowadzaniem przez polityków Prawa i Sprawiedliwości pieniędzy z Polskiego Czerwonego Krzyża w coraz gorszym świetle stawia lokalnych działaczy PiS z Dolnośląskiego. Według ustaleń Gazety Wyborczej mieli oni nie tylko fundusze PCK przeznaczać na kampanie wyborcze, ale także sprzedawać używaną odzież oddaną przez ludzi na rzecz biednych! Wątpliwości budzi też zachowanie prokuratury. Jak ujawniła gazeta, prowadząca śledztwo prokuratorka zrezygnowała z prowadzenia śledztwa i wnioskowała o przeniesienie na niższe stanowisko. Powodem miały być naciski.
Sprawę ujawnił dziennikarz dolnośląskiego oddziału Gazety Wyborczej Jacek Harłukowicz ponad dwa lata temu. Śledztwo dotyczy lat 2014-2017 a główną osobą organizującą wyprowadzenie pieniędzy byli: dyrektor lokalnego PCK i radny sejmiku wojewódzkiego PiS Jerzy G. To on zorganizował szajkę, która latami okradała kontenery, do których ludzie wrzucali używaną odzież dla biednych.
Zamiast trafić do potrzebujących ubrania przejmowali pracownicy PCK i sprzedawali za pośrednictwem podstawionego człowieka okolicznym lumpeksom i hurtowniom. Część zarobionych na kradzionych ciuchach pieniędzy trafiała na kampanie wyborcze polityków, ówczesnego zastępcy Jerzego G. obecnego poseł PiS Piotra Babiarza i minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej, której dyrektor PCK był bliskim współpracownikiem.
Najmocniejsze dowody miała zgromadzić prokuratura przeciwko posłowi Babiarzowi. Cytowana przez autora była pracownica PCK twierdzi, że najpierw Babiarz gdy był radnym, miał osobiście opróżniać kontenery. Gdy zdobył mandat posła, pieniądze przekazywali mu inni zamieszani w proceder, m.in. podejrzany Barłomiej Ł- T., który pieniądze dowozić miał posłowi w kopertach.
Ten sam człowiek miał też wpłacić 7 tys. na kampanię Anny Zalewskiej do parlamentu w 2015 r. Pieniądze na kampanię wpłacać miał Zalewskiej też jej asystent Łukasz Apolenis. – Nie pamiętam to musiały być jakieś moje oszczędności – mówił gazecie Apolenis, który choć pracował w jej biurze poselskim, oszczędził niemal 12 tys. i przekazał jej na konto.
Sprawa wyprowadzania pieniędzy z Polskiego Czerwonego Krzyża jest prowadzona przez Prokuraturę Okręgową we Wrocławiu. Aresztowany radny PiS Jerzy G., radny sejmiku wojewódzkiego, który w PCK był dyrektorem. Chodzi o 1,2 miliona złotych wyprowadzonych z dolnośląskiego oddziału PCK od stycznia 2015 r.
Według dziennikarza Jacka Harłukowicza, zeznania obciążające polityków PiS w sprawie, składali świadkowie. Mimo to, do dziś nikt, poza radnym Jerzym G. nie usłyszał zarzutów. Najbardziej zagrożony możliwymi zarzutami, według ustaleń Faktu, jest poseł PiS Babiarz. Być może dlatego miał on nie stawić się na przesłuchanie, na które wzywała go prowadząca sprawę prokuratorka Anna Kaniak, delegowana z najniższego szczebla prokuratury, czyli Prokuratury Rejonowej do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Jak napisał Harłukowicz, na własną prośbę poprosiła o odebranie jej sprawy. Jednocześnie zrezygnowała też z pracy w Prokuraturze Okręgowej i przenosi się z powrotem do Rejonowej, co wiąże się też z niższą pensją. Powód? Według śledczych, którzy anonimowo wypowiedzieli się w artykule, kobieta nie wytrzymywała presji ze strony przełożonych.
Jak ustalił Fakt, Kaniak jeszcze kilka tygodni temu umawiała się oficjalnie na spotkanie z posłanką Joanną Augustynowską z Platformy Obywatelskiej, ale ostatecznie do niego nie doszło. Choć Kaniak wyznaczyła termin i miejsce spotkania, zamiast niej na posłankę czekała w prokuraturze niespodzianka.
– Na spotkaniu pojawili się jej przełożeni. Twierdzili, że znają sprawę, więc sami udzielą informacji, bo aktualnie prokuratorka prowadzi inne czynności – mówi Faktowi Joanna Augustynowska i zapowiada, że będzie apelować o to, by pieczę nad śledztwem miał sam Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro.
W sprawie PCK od przeszło roku trwa śledztwo prokuratury, ale opozycja ma wątpliwości co do działań śledczych.
Decyzja ta podyktowana jest względami osobistymi. Od wielu miesięcy moje nazwisko wykorzystywane jest w kontekście sprawy wrocławskiego PCK – napisał poseł tłumacząc powody swojego odejścia i dodał, że „czuje się niewinny”.
Źródło: fakt.pl