Anna Zalewska ważyła plecaki. Uczniów poproszono, by tego dnia nie przynosili książek

W poniedziałek szkołę podstawową nr 316 na warszawskim Bemowie odwiedziła Anna Zalewska. Minister edukacji narodowej wzięła udział w ogólnopolskiej akcji ważenia plecaków. Pojawił się jednak pewien zgrzyt. Jak poinformował jeden z rodziców, ważenie było ustawione.

O sprawie jako pierwsza poinformowała stołeczna „Gazeta Wyborcza”.

– W weekend odezwał się do nas ojciec jednego z dzieci, które chodzą do tej szkoły. Napisał, że w poniedziałek będzie w niej Anna Zalewska i że dzieci zostały poinformowane, by tego dnia nie przynosiły podręczników, bo będzie ważenie plecaków – opisuje w rozmowie z Gazeta.pl Dorota Łoboda, szefowa ruchu Rodzice przeciwko reformie edukacji.

Anna Zalewska w szkole na Bemowie. Dzieci miały zostawić podręczniki w domu

– Rodzic napisał wprost: że to oszustwo, bo tornistry są ciężkie i wszyscy o tym wiedzą. Od zważenia tornistrów nie staną się one lżejsze – mówi Łoboda.

Zdaniem Doroty Łobody to hipokryzja. – Takie akcje kojarzą mi się z malowaniem trawy na zielono. I wywołaniem uśmiechu zadowolenia na twarzy pani minister, która zważy taki tornister i powie, że wcale nie jest ciężki – ocenia. – Tym bardziej, gdy mówi się dzieciom, by tego dnia nie przynosiły książek, które są najcięższe, bo nie wiadomo dlaczego są drukowane na grubym, kredowym papierze. Jeżeli więc dzieci mają 6-7, a w ósmych  klasach nawet po 8-9 lekcji, to ten tornister waży 6-8 kilogramów przy wadze dziecka między 35 a 40 kilogramów – alarmuje.

Rozwiązaniem mogłyby być szafki, jednak jak tłumaczy Dorota Łoboda, to niewiele zmienia, bo jest ich za mało.

– Podstawówki są przepełnione. Jeżeli w szkole jest 800 uczniów, to zazwyczaj nie ma w niej miejsca na 800 szafek. Szkoły nie mają olbrzymich szatni, a na korytarzach nie można ich stawiać, bo zabierają miejsce. A jeśli już szkoły próbują sobie z tym radzić i przygotowują miejsce do przechowywania podręczników, to i tak nic to nie wnosi, bo dzieci mają zadawane prace domowe i tak nie mogą ich zostawiać. Cóż więc z tego, że jest szafka? – pyta retorycznie Łoboda. – To wymaga zmiany systemu nauczania, sposobu myślenia, a nie przyniesienia wagi do szkoły – dodaje.

Sprawę skomentował bemowski radny, zastępca burmistrza. Zaprzecza doniesieniom rodziców.

W związku z artykule w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” informuję, że nieprawdą jest, że z uwagi na wizytę MEN i ważenie tornistrów dzieci ze SP 316 zostały poproszone o nieprzynoszenie podręczników w tym dniu. Dzieci w tej szkole nie muszą nosić podręczników, bo mają szafki

– napisał Błażej Poboży.

Źródło: wiadomosci.gazeta.pl