Nie ma decyzji środowiskowej, nie ma pozwolenia na budowę ani rozpisanego przetargu, a konsultacje społeczne wciąż trwają. Ale projekt rządu PiS już ruszył – choć na razie symbolicznie. – Z punktu widzenia ekonomicznego ta inwestycja nie ma żadnego sensu – uważa prof. Włodzimierz Rydzkowski z Katedry Polityki Transportowej Uniwersytetu Gdańskiego.
Na miejscu planowanej inwestycji, w Nowym Świecie niedaleko Kątów Rybackich, pojawił się Jarosław Kaczyński, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk oraz kandydat PiS na prezydenta Elbląga Jerzy Wilk.
Prezes PiS symbolicznie zaczyna przekop Mierzei Wiślanej
Pierwszej łopaty prezes PiS wbić nie mógł, zgodnie z prawem wbił za to ostatni słupek geodezyjny, który wyznacza drogę wodną przez Mierzeję Wiślaną. – Mamy pełne prawo zakończyć proces tyczenia. Jeśli chodzi o inne dokumenty i rozpoczęcie budowy, to jest kwestia kilku tygodni, wszystko na to wskazuje. Można powiedzieć, że udało się – mówił.
To rozpoczęcie inwestycji jest tylko symboliczne, bo PiS uroczyście go ogłosił nie mając wszystkich potrzebnych dokumentów i zgód. Nie ma jeszcze decyzji środowiskowej, choć wniosek w tej sprawie złożono w kwietniu. Minister Gróbarczyk mówił, że przeszła ona przez uzgodnienia i poprawki i już „jest kompletna”. Po uzyskaniu decyzji środowiskowej kolejnym etapem jest wydanie pozwolenia na realizację przez wojewodę.
– W tym momencie możemy w zasadzie rozpocząć inwestycję, oczywiście czekając jeszcze na ostateczną decyzję pozwolenia na budowę – mówił minister. Trzeba też jeszcze ogłosić przetarg na wykonawstwo.
Kaczyński: Wiadomo, kto to blokował
Jarosław Kaczyński wymieniał też główne cele tej inwestycji. – Elbląg powinien być portem, uzupełniającym wobec gdyńskiego i gdańskiego, ale znaczącym i to z pewnością przyczyni się do jego rozwoju ekonomicznego. To jest ten cel główny. Polska przez wiele lat żyła w sytuacji państwa niesuwerennego. Poprzez przekopanie tego kanału pokazujemy ostatecznie, że także na tych ziemiach mamy pełną suwerenność, bo wiadomo, kto to blokował – dodawał prezes.
Kanał ma przeciąć Mierzeję Wiślaną w nieistniejącej już, historycznej miejscowości Nowy Świat, pomiędzy Skowronkami a Przebrnem. Sam przekop ma być długi na 1,3 km, a kanał ma mieć 5 metrów głębokości i ma być przeznaczony dla statków o zanurzeniu do 4 metrów, długości 100 metrów i szerokości 20 metrów. Inwestorem jest Urząd Morski w Gdyni, a budowa ma zakończyć się do 2022 roku.
Do Elbląga zostanie wytyczony tor wodny. Statki mają mieć możliwość wpływania z Bałtyku do Elbląga przez terytorium Polski. Obecnie, by to zrobić, muszą przepływać przez terytorium Rosji, na co potrzeba pozwoleń. Za 880 mln zł powstanie inwestycja, na którą liczy Elbląg, ale którą krytykują nie tylko ekolodzy, a także część ekspertów gospodarczych. Wśród krytyków jest profesor Włodzimierz Rydzkowski z Katedry Polityki Transportowej Uniwersytetu Gdańskiego
Zwrot inwestycji za 500 lat
– Z punktu widzenia ekonomicznego ta inwestycja nie ma żadnego sensu – uważa profesor Rydzkowski. – Trzeba by zadać twórcom tej koncepcji dwa zasadnicze pytania. Po pierwsze, co miano by wozić tą drogą wodną, ponieważ żegluga przybrzeżna i śródlądowa jest predestynowana do przewozu ładunków masowych, a takich w tamtych okolicach nie ma. A poza tym, 60 km od Elbląga jest najbardziej nowoczesny terminal kontenerowy na Bałtyku – DCT, czyli kontenerów też nie opłaca się tamtędy dostarczać – zauważa ekspert.
– Drugie pytanie to kwestia tego, czym te towary miałyby być wożone. Przy założeniu, że tor wodny ma 5 metrów głębokości, zmieściłyby się tam statki o wyporności 3000 ton. Takich statków w ogóle na Bałtyku nie ma, to niewielkie jednostki, które w Europie operują na przykład na Renie – mówi. Potencjalni armatorzy musieliby zainwestować we flotę.
Należy też zastanowić się, czy ta inwestycja się polskiej gospodarce opłaca. – Gdyby obroty portu w Elblągu wzrosły pięciokrotnie w stosunku do tego, co jest teraz, a stawki portowe zwiększyły się o 100 proc., to te nakłady na przekop mierzei, zbliżone do miliarda złotych, zwróciłyby się po 500 latach – uważa prof. Rydzkowski.
Na projekt liczy jednak mocno Elbląg i zdaniem eksperta można tutaj znaleźć pozytywne elementy. – Jeśli te pieniądze zostaną wykorzystane przez firmy, które zajmują się budową, pogłębianiem, pracami hydrotechnicznymi i tak dalej, to jakiś pożytek dla regionu to jest. Natomiast z punktu widzenia czysto transportowego sensu nie ma. Przewozy na Zalewie Wiślanym odbywają się cały czas, ale ze wschodu na zachód – z Kaliningradu pływają barki, które przywożą nam rosyjski węgiel. Nie ma potrzeby pływania z północy na południe – mówi profesor.
Flagowy projekt PiS
Prawo i Sprawiedliwość o pomyśle budowy kanału żeglugowego w tym miejscu mówiło już w czasie poprzedniej swojej kadencji, ponad 10 lat temu (choć pomysł ten pojawił się też pod koniec rządów PiS w 2007 roku). Termin dzisiejszego uroczystego briefingu raczej nie jest przypadkowy, podobnie jak jego uczestnicy. Nie jest to też zresztą pierwszy raz, kiedy przedstawiciele PiS symbolicznie wbijają łopaty w piasek mierzei. Ten temat pojawiał się w zasadzie każdej kampanii wyborczej w Elblągu ostatniej dekady, co zauważył na Twitterze dziennikarz Piotr Leski.
Rząd liczy, że budowa kanału ożywi region, także turystycznie. Lokalne władze są podzielone. Burmistrz sąsiadującej z planowanym miejscem przekopu Krynicy Morskiej w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową mówi, że boi się, że inwestycja może powodować erozję plaż. Z kolei wójt Sztutowa liczy na korzyści, przede wszystkim z turystyki. Wcześniej negatywną opinię do raportu środowiskowego wydał zarząd województwa pomorskiego. Zastrzeżenia mają też ekolodzy.
Źródło: next.gazeta.pl