Spotykają się dwie sąsiadki:
– A co to sąsiadka tak dziś na czarno?
– A no, bo to mąż mój nie żyje.
– O mój Boże. A jak to się stało? Przecież jeszcze wczoraj go widziałam jak kopał w ogródku.
– A kopał, kopał. A potem poszliśmy do sklepu kupić mu nowe buty. No i mierzy jedną parę, drugą, trzecią… dziesiątą… Mówię mu „Nie śpiesz się Stefan, przymierzaj dokładnie żeby na pewno dobre były.”
W końcu po paru godzinach wróciliśmy do domu, on zakłada te nowe buty i mówi, że ciasne. NO NIE ZABIŁABY PANI?