Dawno, dawno temu Mikołaj szykował się do odlotu. Już od początku jednak coś mu nie wychodziło.
Najpierw okazało się, że najlepsze elfy są na zwolnieniu, a zastępcy nie radzą sobie z robieniem zabawek. Mikołaj, obawiając się, że nie zdąży, poszedł do stajni.
Okazało się, że 3 najlepsze renifery są w ciąży, a Rudolf i Dzwoneczek przeskoczyły płot i uciekły, Bóg wie gdzie.
Zdenerwowany poszedł się napić brandy i filiżanki kawy. Okazało się, że nie ma alkoholu, bo chore elfy go wypiły.
Postanowił, że zrobi sobie kawę. Jednak do kuchni weszła pani Mikołajowa i oznajmiła, że jej mama przyjeżdża za dwa dni. Mikołaj z szoku wypuścił puszkę z kawą i filiżankę. Kawa i odłamki zasypały podłogę.
Poszedł po szczotkę, ale włosie zjadły myszy.
Wtedy, gdy Mikołaj był już maksymalnie wkurzony, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Otwiera, a tam stoi uśmiechnięty aniołek trzymający choinkę.
Mówi wesolutkim głosem:
– Wesołych Świąt, Mikołaju! Mam dla ciebie choinkę, prawda, że jest piękna? Gdzie mam ją wsadzić?
I stąd się wzięła tradycja aniołka na czubku choinki.