Wyobraź sobie zakończenie roku szkolnego. Wszystkie dzieci są ślicznie ubrane, niosą kwiaty i czekoladki, wszystkie zmierzają w stronę sali gimnastycznej, na której tradycyjnie wysłuchają ostatniego apelu i będą mogły zacząć upragnione wakacje. A teraz wyobraź sobie, że jesteś świadkiem jak twoje dziecko nie zostaje wpuszczone na salę, nie może towarzyszyć swoim kolegom i koleżankom. Mimo, że cały rok tak samo ciężko jak one pracowało.
Historia, którą opisujemy poniżej została opisana przez Kamila Nowaka, który jest autorem bloga „Blog Ojciec”. Uważamy, że jest ona na tyle ważna, że każdy powinien ją przeczytać.
Chłopczyk, którego nie wpuszczono na zakończenie roku szkolnego cierpi na zespół Aspergera. Tak stwierdziła poradnia, a szkoła miała pomóc dziecku w środowisku szkolnym. Miała wspierać chłopczyka i jego rodzinę. Niestety, okazało się, że ze względu na swoją przypadłość chłopiec został wykluczony z bardzo ważnego momentu swojego życia. To jest ewidentna stygmatyzacja. Dziecko nie zrozumie, dlaczego inni mogą być na apelu a ono nie.
Zespół Aspergera jest zaburzeniem mieszczącym się w spektrum autyzmu. Zaburzenie to charakteryzuje się upośledzeniem umiejętności społecznych i trudnościami w akceptowaniu zmian.
Czytając list, który pan Kamil dostał od mamy chłopca trudno powstrzymać łzy. Wyobrażacie sobie taką sytuację?
„Syn cieszył się, kupił sobie na tą okazję nowe spodnie, przymierzał marynarkę… Rozczarowanie było ogromne, a żadna z pań nawet nie zainteresowała się dlaczego przed salą mój syn płacze i krzyczy… widocznie się przyzwyczaiły…
Już w poniedziałek wychowawczyni poinformowała mnie bardziej niż zapytała „Pani syna oczywiście na apelu nie będzie?”. Powiedziałam jej, że będę razem z nim i będę koło niego siedzieć. „No, ale on przeszkadza w próbach!” powiedziała.
Nic dziwnego. Frustrował się, bo każde dziecko miało jakąś rolę każde oprócz niego – też bym się wkurzała.
Płakać mi się chciało jak pani wyszła z apelu i dała mu świadectwo na korytarzu 🙁 Przecież mogli mu to dać w auli gdy dzieci już wyszły, jakoś na koniec, albo wyczytać nas i zawołać z tego korytarza…
Syn miał kwiatki dla swoich nauczycielek, ale dał je pani że świetlicy i pani od logopedii (jak sam stwierdził „mamo tylko one mnie w tej szkole traktowały z szacunkiem i miłością”).”
Ta historia poruszał tysiące czytelników, którzy są oburzeni postawą szkoły.