To, że życie pisze przeróżne scenariusze wiemy nie od dziś. Walter Manis z Arkansas miał 12 lat, gdy doświadczył czegoś naprawdę dziwnego. Miał sen, w którym w czasie rozmowy z Bogiem dowiedział się, że zostanie ojcem córki o oliwkowej cerze i ciemnych oczach, która będzie mieć na imię Chloe. Jako dziecko nie za bardzo się tym przejął, choć z biegiem lat wracał co jakiś czas myślami do tego snu.
Nowa znajomość
Mniej więcej w tym samym czasie razem z rodzicami przeprowadził się w nowe miejsce. Byli kontaktowymi ludźmi, dlatego szybko zaprzyjaźnili się z rodziną, która miała córkę Annie. Młodsza od Waltera dziewczynka była jego kumpelą, ale nawet przez chwilę nastolatek nie pomyślał o niej jako o swojej dziewczynie.
Nie tylko przyjaźń
Oboje dorastali, Walter się przeprowadził, a Annie dostała się do szkoły, która była oddalona od przyjaciela z dzieciństwa o pół godziny drogi. Nie za bardzo potrafiła się odnaleźć, dlatego zdecydowała się do niego odezwać. Zaczęli regularnie się spotykać na stopie koleżeńskiej. Bardzo dobrze im się rozmawiało i w końcu zdali sobie sprawę z tego, że darzą się większym uczuciem.
Małżeństwo
Zaczęli być parą i nie mogli uwierzyć, że są tak dopasowani. Oboje bardzo wierzący z planami na założenie rodziny. Wkrótce się pobrali i marzyli o tym, aby zostać rodzicami.
Od jakiegoś czasu czułam, że Bóg dał mi konkretną misję. Byłam stworzona do tego, aby zostać mamą i pragnęłam tego najbardziej na świecie. Zdradziłam nawet mężowi, że chciałabym nazwać córkę Chloe. On ze wzruszeniem powiedział, że myślał o tym samym imieniu! Niestety po wielu próbach nie udało mi się zajść w ciążę. W pewnym momencie zwątpiłam. Wszyscy nasi znajomi mieli dzieci tylko nie my… To właśnie wtedy zaproponowałam Walterowi adopcję. On jednak nie podzielał mojego entuzjazmu.
Problemy
Mężczyzna widział jak jego żona cierpi, gdy kolejna para chwaliła się zdjęciami z USG, zwiastującymi ciążę. Nie miał pojęcia, jak pomóc ukochanej…
Widziałem, jak moja żona cierpi, nie mogłem tego znieść, ale z drugiej strony nie wyobrażałem sobie, że mógłbym wychowywać obce dziecko. Z biegiem czasu jednak Bóg pomagał mi przezwyciężać mój opór i byłem w stanie pogodzić się z jego wolą i pragnieniami żony.
W końcu gdy oboje podjęli decyzję o adopcji po kilku miesiącach otrzymali wiadomość: „To dziewczynka”. Przyszła pora na kwestie formalne, które pochłonęły większość ich czasu.
Gdy w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że naprawdę zostaniemy rodzicami, zaczęliśmy zastanawiać się nad wyborem imienia, zapominając kompletnie o moim śnie z dzieciństwa.
Wyjątkowy dzień
W końcu nadszedł dzień spotkania z biologiczną mamą. Oboje bardzo się denerwowali, ale i mieli nadzieję, że wszystko przebiegnie po ich myśli.
Zapukałem do drzwi małego domku i otworzyła nam kobieta… o oliwkowej karnacji z ciemnymi oczami. Przeszedł mnie dreszcz. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy rozmawiać. Pracowniczka z ośrodka adopcyjnego sama zaczęła temat związany z nazwaniem naszej córeczki. Wtedy biologiczna matka powiedziała coś, przez co oboje z żoną się rozpłakaliśmy. Zwierzyła się, że jeszcze przed ciążą chciała, żeby jej córka miała na imię Chloe…
To nie mógł być przypadek
Wszelkie wątpliwości związane z adopcją zniknęły w jednej sekundzie. Walter po wyjściu od biologicznej matki powiedział, że jeszcze nie zna swojej córki, ale kocha ją ponad życie.
Nie musieliśmy się zastanawiać, jakie imię wybierzemy dla naszej księżniczki. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie, że to wszystko Ktoś gdzieś już dla mnie zaplanował. Aż ciężko opisać to słowami…
Przypadek a może najpiękniej zaplanowany scenariusz, który ma każdy z nas? Co myślicie o tej historii?