Śmierć jest nieuchronna. Wcześniej czy później każdy z nas doświadcza bólu i żalu związanych ze stratą ukochanej osoby. Niezwykle trudno położyć kres smutkowi, który pojawia się wraz z utratą bliskiej osoby. Takie zdarzenie zawsze pozostawia głębokie rany i pomimo powiedzenia, że „czas leczy rany”, od momentu straty ból będzie nam towarzyszył już zawsze. Tak po prostu jest.
Kiedy fotografka April Yurcevic Shepperd zobaczyła pogrążonego w żalu wdowca, siedzącego przy trumnie swojej żony, poruszyło ją to tak bardzo, że poczuła potrzebę uchwycenia tej chwili w słowach. To, co napisała oraz wzruszające zdjęcie, nigdy nie miały zostać opublikowane. Jednak na wyraźną prośbę rodziny zmarłej, która chciała, aby ta historia dotarła do jak największej ilości osób i, być może pomogła ludziom, którzy właśnie zmagają się z bólem po stracie najbliższej osoby, April podzieliła się wszystkim na Facebooku.
Dziś byłam świadkiem historii pewnej miłości. Nie była to miłość dwojga młodych ludzi, których przepełnia namiętność. Nie była to też miłość świeżo upieczonych nowożeńców, pełnych wiary w wieczne wspólne szczęście.
W dzisiejszym świecie, w którym przysięgi są łamane tak szybko, jak mrugnięcie oka, to co widziałam dzisiaj było wyjątkowe. Był to najpiękniejszy diament w koronie miłości. Dziś widziałam mężczyznę, załamanego mężczyznę, który z troską czuwał nad najcenniejszą osobą w jego życiu. To była kwintesencja miłości.
Gdy wszedł do sali, jego kroki były chwiejne, ale był pewien tego, co robi. Jego oczy były skupione na celu, który znajdował się na końcu pomieszczenia. Stalowa, szara trumna stała wśród kolorowych świateł. Połowa wieka pozostawała otwarta. Zamknięta część była pokryta kwiatami i ozdobnymi wstążkami, na których widniały słowa „żona” i „matka”.
Kiedy mężczyzna dotarł na miejsce, bez chwili zastanowienia schylił się i pocałował usta swojej żony. Jego drżące ciało starało się zachować równowagę.
Słowa, które do niej wypowiedział były delikatne i łagodne. Zapewne były to słowa, które wypowiadał niezliczoną ilość razy, jednak tym razem nosiły znamiona ostateczności.
„Wiem, że mnie nie słyszysz – wyszeptał – ale chciałem powiedzieć, że cię kocham” – w tym momencie po policzkach popłynęły mu łzy.
Rodzina miała się zjawić dopiero za godzinę, ale on przyszedł wcześniej. Nie chciał zmarnować tych kilku ostatnich godzin. Przez ponad 60 lat zawsze była przy jego boku, ale dla niego to wciąż było za mało. O wiele za mało.
Wziął więc krzesło i usiadł przy trumnie. W prawej ręce trzymał laskę, lewą dłoń położył na swej zmarłej żonie. Siedział tak przy niej przez blisko godzinę. Głaskał ją po rękach i poklepywał po dłoniach. Wyglądało to, jakby chciał ją pocieszyć, jednak prawda była taka, że pocieszał samego siebie.
Wydawało się, że w żaden sposób nie przeszkadza mu, że jej skóra jest zimna, a ciało sztywne i twarde; ani że nie odpowiada na słowa, które co chwila do niej szeptał.
Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, to mogła być zwyczajna scena z ich życia – z dowolnego spośród spędzonych razem wieczorów. Pomijając ogromne ilości pięknych kwiatów, ta scena wyglądała zupełnie normalnie. Kiedy rodzina zaczęła się pojawiać, staruszek wciąż tam siedział, trzymając ją za rękę i gładząc jej włosy.”
„Wygląda dobrze, prawda?” – zapytał, gdy pojawiły się ich dzieci. Wszyscy się zgodzili. I płakali.
Przez prawie pięć godzin trwał przy niej, zmęczony i wyczerpany, aż jego ciało zażądało odpoczynku, a jego umysł błagał o wytchnienie.
Ten oddany mężczyzna, w czasie żałoby okazał więcej wdzięczności, niż większość ludzi okazuje w chwilach szczęśliwości. Stałam tam pełna podziwu, oglądając ten wyraz niezwykłej wierności. Nigdy w życiu nie widziałam tak załamanego człowieka, odartego ze szczęścia przez przekleństwo śmierci. Gdy na niego patrzyłam, zastanawiałam się, jak będzie wyglądał jego jutrzejszy dzień. I kolejny. Dziś, mimo wszystko było najłatwiej.
Dziś wciąż tutaj była, leżąc obok niego. Wciąż mógł jej dotknąć, mógł na nią popatrzeć, mógł ją pocałować. Jutro, kiedy on wróci do ich wspólnego domu… co wtedy? Wciąż będą tam jej rzeczy – jej zapach, zapisana lista zakupów, jej ulubione krzesło, niedojedzone potrawy w lodówce, ich wspólne łóżko. Jak można samemu położyć się do łóżka, po 59 latach zasypania obok swojego najlepszego przyjaciela? Szczerze powiedziawszy, nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że po czymś takim w ogóle można zasnąć.
Dziś byłam świadkiem historii miłości. I jutro znów będę jej świadkiem. Ale jutro ta historia dobiegnie końca, scena pozostanie pusta, a światła zgasną.
Dla Bobbiego. I wszystkiego, co go tworzy.”
Wszystkim osobom, które pogrążone są w żałobie, chciałam życzyć, aby odnalazły ukojenie. Wasi najbliżsi zawsze będą w Waszych sercach i wspomnieniach. Zaś miłość, którą tak mocno czujecie, będzie Was w przyszłości na co dzień inspirować.
Mam nadzieję, że historia tego mężczyzny da Wam siłę, aby przetrwać trudny czas.
Nigdy nie zapominajmy, że nasi bliscy wciąż są przy nas, czy to w naszych sercach, czy patrząc na nas z góry.
Źródło: te-mysli.pl