Życie ze sparaliżowaną osobą z pewnością nie należy do najłatwiejszych. Ciągła opieka i troska sprawiają, że wiele ludzi w całości oddaje się potrzebującemu lub potrzebującej. Nie inaczej jest w przypadku Halszki, która od kilku lat czuwa przy boku sparaliżowanego męża.
To była prawdziwa miłość
Halszka napisała do redakcji portalu papilot.pl. Ma 28 lat i od 7 lat jest w związku małżeńskim. Wiedziała, że to ten jedyny. On również był w niej szalenie zakochany, dlatego stwierdzili, że nie mają na co czekać i razem stanęli przed ołtarzem. Niedługo później urodziło im się dziecko – mały Adaś, który był dopełnieniem prawdziwej miłości. Niestety, szczęście nie trwało długo. Wszystko za sprawą bardzo nieszczęsliwego wypadku, któremu uległ mężczyzna. Wypadku, w skutek którego stał się „roślinką”.
Bolesne przemyślenia
Teraz Halszka postanowiła podzielić się tym, jak doszło do tragedii i jak wygląda jej teraźniejsze życie. Życie, które już w niczym nie przypomina pięknego i udanego związku.
Drogie Czytelniczki,
Regularnie śledzę Wasze Listy i widzę, że nie tylko błahe problemy się w nich pojawiają. Mój to raczej poważny, życiowy i etyczny dylemat. Pozwólcie, że się nim z Wami podzielę
Gdy Adaś miał roczek, postanowiliśmy zabrać go na wakacje na Mazury. Adam znalazł przyjemny pensjonat niedaleko wody, byłam zachwycona. Mój mąż oszalał na widok jeziora, prawie nie wychodził z wody przez pierwsze dni. Czwartego skoczył do wody z mostku. To był fatalny skok, woda była zbyt płytka. Mimo natychmiastowej pomocy i późniejszej operacji nie udało się uratować kręgosłupa. Od pięciu lat jest sparaliżowany od szyi aż po koniuszki palców, a ja zajmuję się nim jak roślinką
Byłam 23-latką, na którą spadła tragedia, z którą niejedna dojrzała osoba by sobie nie poradziła. Ale musiałam się trzymać – dla moich dwóch Adasiów. Nasi rodzice bardzo mi na początku pomogli – podczas wielotygodniowego pobytu w szpitalu dyżurowali przy łóżku. Gdy Adam miał wrócić do domu, sfinansowali zakup specjalistycznego łóżka, opłacili pielęgniarkę, która przychodzi codziennie na kilka godzin. Później też znaleźli przedszkole dla Adasia, do którego go prowadzali i odbierali, bym jak mogła pracować
Musiałam zapomnieć jednak o studiowaniu. To, tak jak wiele innych moich marzeń, wylądowało na dnie szuflady z etykietką „na później”. Zaczęłam pracować jako telemarketerka, potem jako sekretarka. Dziś prowadzę swój mały second hand, który cieszy się całkiem dużym powodzeniem
Mija piąty rok opieki nad Adamem, który nigdy już nie stanie na własnych nogach. To już nie jest tamten człowiek, z którym brałam ślub jako 21-latka. Sama przed sobą muszę szczerze powiedzieć, że już go nie kocham. Żal mi go, współczuję mu, nie wyobrażam sobie sytuacji gdybym to ja była przykuta do łóżka, ale nie kocham go. Prawie się do mnie nie odzywa, jest nieprzyjemny, reaguje chłodem na moje czułe głaskanie go po głowie. Z małym Adasiem nie ma kontaktu, nawet nie pyta jak sobie radzi w szkole
Ostatnio poznałam pewnego mężczyznę. Szarmancki, kilka lat starszy ode mnie, wdowiec. Jego żona zmarła dwa lata temu na raka. Zaprosił mnie na obiad, potem na kolację. Czuję, że coś mogłoby z tego być, ale chcę być uczciwa wobec Adama. Nie chcę go zostawiać na pastwę losu, ale i nie czuję się na siłach być z nim. Mam dopiero 28 lat, moje koleżanki dopiero zakładają rodziny, mają szczęśliwe domy, wyjeżdżają na wakacje. Wiele z nich nie pracuje, zajmują się dziećmi, robią zakupy… Czy ja nie mam już prawa do szczęścia tylko dlatego, że mój mąż 5 lat temu zachował się tak nieodpowiedzialnie?
Co robić?
Halszka
Drogie Panie, co byście zrobiły na miejscu Halszki? Powinna spróbować ułożyć sobie życie na nowo? A może bez względu na sytuację, która dotknęła jej rodzinę, zostać przy mężu?