Allison i Josh spotkali się na studiach i zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Para pobrała się w 2010 roku, a z upływem czasu ich rodzina zaczęła się powiększać. Małżeństwo miało trójkę biologicznych dzieci, kiedy postanowiło zaadoptować Miki’ego. W 2013 roku na świecie pojawiło się kolejne biologiczne dziecko pary. Ale to nie koniec…
Był 30 października 2015 roku, 38 urodziny Allison. Kobieta otrzymała telefon od znajomej, która jest również prawnikiem specjalizującym się w adopcjach. Kobieta pamiętała, że Allison i Josh rozważają kolejną adopcję, dlatego też kiedy poznała historię kobiety w ciąży, która nie była w stanie utrzymać dziecka, od razu pomyślała o bohaterce wpisu. Szczęśliwe małżeństwo nie rozważało długo możliwości przyjęcia do swojej rodziny nowego członka, oni po prostu postanowili to zrobić.
Kiedy nadszedł czas rozwiązania, cała rodzina zapakowała się do furgonetki i udali się w 10-godzinną podróż do szpitala Duke University w Durham. To, co stało się później, na zawsze odmieniło losy całej rodziny Lewis.
Allison i Josh pobrali się w 2000 roku. Para nie mogła doczekać się kiedy założy rodzinę. Zakochani planowali mieć 2 lub 3 dzieci.
Ale jak to zwykle bywa, życie lubi zaskakiwać..
Z biegiem lat, Allison urodziła Abby (11), Jack’a (9) i Isabel (8). Po kilku latach para postanowiła zaadoptować Micah’a (5), a po jakimś czasie pojawiło się kolejne biologiczne dziecko pary Julia (3).
Allison i Josh, myśleli, że ich rodzina jest pełna… Wszystko jednak zmieniło się w dniu 38. urodzin kobiety, kiedy odebrała ona telefon od pewnej znajomej.
„Pamiętała, że mówiliśmy iż rozważamy kolejną adopcją, a potem zdała sobie sprawę, że jest kobieta, która szuka rodziny dla swojego dziecka” – opowiada serwisowi LittleThings Allison.
Kobieta zadzwoniła do swojego męża, który od razu się zgodził zaadoptować kolejne dziecko.
Kiedy rodzina dowiedziała się, że ich kolejne dziecko właśnie przychodzi na świat, od razu pojechali do szpitala, aby powitać nowego członka rodziny. Podczas podróży Allison odebrała telefon, który na zawsze odmienił losy jej rodziny.
Był to kolejny telefon od znajomej, która poinformowała rodzinę o adopcji. Mama relacjonuje, że kobieta zapytała, czy Josh ma obie ręce na kierownicy. Potem przekazała niesamowite wieści.
„Udało jej się tylko powiedzieć, że lekarze w Duke zrobili właśnie USG. Podczas badania stwierdzono, że wkrótce na świat przyjdzie nie jedno, a dwójka dzieci. Zawsze mam trudności z wyrażeniem emocji jakie nam towarzyszyły w tamtym momencie. To było coś w rodzaju ekscytacji, przytłoczenia i przerażającej rozkoszy.”
Niestety kolejny telefon nie wróżył nic dobrego. Allison od razu wyczuła, że coś jest nie tak, poznała to po głosie kobiety, w którym wyczuła strapienie.
„Przykro mi to mówić. Właśnie są w drodze na salę operacyjną, żeby przeprowadzić awaryjne cesarskie cięcie, nie sądzą jednak, że dziecko B to przeżyje.” – przekazała znajoma rodziny.
Allison dalej relacjonuje:
„Miliony rzeczy miały miejsce w ciągu następnych dwóch godzin jazdy do szpitala, ale gdy w końcu tam dotarliśmy, znaleźliśmy małego, ale zdrowego chłopczyka, którego przytulały pielęgniarki. Ale na intensywnej terapii leżało maleństwo, które urodziło się bez mózgu, o czym wkrótce się dowiedzieliśmy.
Lekarze spojrzeli na nas ze smutkiem i współczuciem i powiedzieli: „Nie musicie jej wziąć. Wiemy, że to nie jest to, na co się pisaliście.”
„Znajdując się po przeciwnych stronach maleńkiego inkubatora, Josh i ja powiedzieliśmy zgodnie, że ona jest naszą córką. Cała nasza rodzina spędziła kolejne 3 tygodnie w Duke, przytulaliśmy ją, śpiewaliśmy jej, płakaliśmy i modliliśmy się.”
Kiedy stan zdrowia dziewczynki ustabilizował się, podjęto decyzję o przetransportowaniu dziecka do szpitala w Birmingham, rodzinnego miasta Allison i Josh’a. Tam dziecko spędziło kolejne 3 tygodnie na oddziale intensywnej terapii.
W końcu, po 44 dniach spędzonych w szpitalach, Ava Leigh Lewis mogła zamieszkać ze swoją rodziną.
„Podjęcie decyzji czy Ava ma być naszą córką było jedną „z najtrudniejszych, a zarazem najłatwiejszych” rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłam w życiu. Kilka razy w tygodniu odwiedza nas jej zespół z hospicjum, a my pokochaliśmy i cenimy nasze pielęgniarki, ich wizyty są przypomnieniem, że życie Avy będzie prawdopodobnie znacznie krótsze niż byśmy tego chcieli.
Rozmawiamy otwarcie z dziećmi. Wiedzą, że życie Avy będzie bardzo krótkie. Ale wiedzą jednocześnie, że mamy tak dużo miłości, aby przekazać ją w dość krótkim czasie.”