Dwudziestoletni Raden Soemawinata udał się do portu w Brighton tylko w jednym celu. Chciał uczcić pamięć swojej zmarłej babci w bardzo nietuzinkowy sposób – rozsypując jej prochy.
Mężczyzna nieoczekiwanie zauważył obiekt poruszający się po wodzie, natychmiast skoczył na ratunek ryzykując przy tym swoje życie.
Okazało się, że był to tonący pies.
Zszokowani ludzie obserwowali, jak sytuacja się rozwija: malutki maltańczyk, Bibi, został zdmuchnięty przez wiatr prosto do lodowatej wody. Biorąc pod uwagę geograficzne położenie przystani – ulokowana blisko zatoki w Melbourne (Australia) – prędkość wiatru wynosi 60 mil na godzinę.
Tego dnia podmuchy były zdecydowanie zbyt silne, aby pozwolić Bibi utrzymać się na lądzie.
Zanim właścicielka psa zdążyła zareagować, widziała jak jej pupil z ogromnym wysiłkiem stara się dopłynąć do pomostu. Obawiała się, że to ostatni raz, kiedy widzi swojego ukochanego czworonoga.
Właśnie wtedy pojawił się Radan. Zdjął buty, rozpiął koszulę i wskoczył do wody. Sue z przerażeniem patrzyła na płynącego mężczyznę, któremu w końcu udało się chwycić psa.
Gdy tylko bezpiecznie dotarli do brzegu, Sue uścisnęła Raden’a.
Po całym zajściu właścicielka czworonoga, Sue Dummond, została dozgonnie wdzięczną przyjaciółką Raden’a. Wszystko to, dzięki determinacji obcego człowieka do udzielenia pomocy.
Internauci okrzyknęli mężczyznę bohaterem. Tego dnia zjawił się w porcie tylko i wyłącznie po to, by rozsypać prochy swojej babci. Nie spodziewał się, że w międzyczasie zrobi na kimś tak piorunujące wrażenie. Wierzymy, że jego babcia byłaby z niego dumna i pełna podziwu za chęć udzielenia pomocy.
Źródło: webniusy.com
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.