Relacje sąsiedzkie nie zawsze są silne. Czasami osoby mieszkające w okolicy poróżnione są konfliktami, a czasami pośród sąsiadów możemy znaleźć przyjaciół. Tak właśnie było w przypadku Tishy Beauchmin.
Sąsiadka Tishy, Audrey, była samotną matką z trójką dzieci.
Córka Tishy przyjaźniła się z córką Audrey i dziewczynki bardzo często nocowały u siebie, tak więc i pomiędzy kobietami narodziła się nić porozumienia.
Pewnego razu Audrey poprosiła Tishę o opiekę nad trójką jej dzieci, gdyż musiała zostać w szpitalu na trzy dni.
Planowane trzy dni zamieniły się w miesiąc, gdyż u kobiety zdiagnozowano raka żołądka. Audrey pozostał rok życia.
Jednak prognoza okazała się zbyt optymistyczna, gdyż rak rozprzestrzenił się i zaatakował nerki oraz wątrobę.
Dwa tygodnie po powrocie do domu Audrey zmarła osieracając trójkę dzieci. Kobieta miała niewiele czasu, by pożegnać się z dziećmi i znaleźć im nowy dom.
Zdesperowana Audrey poprosiła Tishę o opiekę nad dziećmi, a ta pomimo tego, że ma pięcioro swoich, bez wahania zaakceptowała prośbę sąsiadki. Tisha doskonale widziała, że w innym wypadku dzieci trafią do domu dziecka.
„Dzieci zasługują by być dziećmi. Zasługują na kochającą rodzinę i miejsca, do którego wracają i nazywają domem. Śmierć matki jest wystarczającym cierpieniem” – tak Tisha tłumaczy swoją decyzję.
Procedura adopcyjna okazała się nie być łatwa.
Władze robiły sporo problemów ze względu na fakt, że dom Beauchminów był zbyt mały dla dziesięcioosobowej rodziny. Ze względów finansowych rodzina nie była w stanie pozwolić sobie na nowy dom, sytuacja wydawał się bez wyjścia…
Bez spełnienia warunku postawionego przez władze, rodzina nie mogła zaadoptować dzieci Audrey. Desperacja rosła i w końcu sąsiedzi wkroczyli do akcji. Powiadomili telewizję o sytuacji Beauchminów i dzięki programowi telewizyjnemu rodzina otrzymała nowy dom.
Cała rodzina świętowała nowy dom i procedurę adopcyjną wraz z sąsiadami. Beauchminowie byli niezmiernie wdzięczni za pomoc.
Dzięki obcym ludziom stanął nie tylko nowy dom, ale również los dzieci zmarłej Audrey przestał stać pod znakiem zapytania.
„To było absolutnie niesamowite, że ktoś zrobił tak wiele dla mnie i mojej rodziny. Przyjęcie dzieci Audrey to coś, co wiele osób zrobiłoby na moim miejscu, a gest sąsiadów jest niezwykły i jestem im dozgonnie wdzięczna za pomoc.” – powiedziała do głębi poruszona Tisha
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.