4 Deserts jest kilkudniową imprezą biegową organizowaną każdego roku. W sumie uczestnicy pokonują odległość 250 kilometrów, przemierzając pustynie rozmieszczone po całym świecie. Są wśród nich Pustynia Gobi w Chinach, Atakama w Chile, Sahara w Egipcie i Last Desert na Antarktydzie.
O tegorocznym wyścigu usłyszał cały świat. Stało się to za sprawą… małej suczki, która postanowiła przyłączyć się do jednego z uczestników.
Podczas drugiego dnia maratonu prowadzącego przez pustynię Gobi w Chinach, profesjonalny biegacz Dion Leonard zobaczył, że tuż obok niego biegnie mały piesek. Nie odstępował go na krok przez 32 kilometry!
Dion zauważył pieska, gdy ten zaczął go zaczepiać… podgryzając mu getry, które biegacze noszą na nogach. Przypomniał sobie, że widział go ubiegłej nocy w obozie maratonu. Wydaje mi się, że pieskowi spodobały się moje getry, więc postanowił się ze mną przebiec. – powiedział Dion.
Piesek przebiegł cały odcinek z Dionem, po czym poszedł z nim na zasłużony odpoczynek. To wystarczyło bym poczuł, że między mną a psem stworzyła się więź.
Imię jakie nadano suczce nie powinno dziwić. Od teraz nazywano ją Gobi, na cześć pustyni, którą tak dzielnie przemaszerowała. Piesek zdobył serce nie tylko Diona, ale też innych uczestników, którzy oddawali część swojego jedzenia, by nakarmić zwierzaka. Gobi to najlepszy pies jakiego możecie sobie wyobrazić. Nie szczeka, nie gryzie nas ani sprzętu, nie warczy, nie przekopuje nam plecaków i nie kradnie skarpetek.. – powiedział inny uczestnik 4 Deserts, Richard Henson.
Gobi szybko stała się główną gwiazdą wyścigu. Leonard, który pochodzi z Australii, ale mieszka w Wielkiej Brytanii, zrozumiał, że nie chce i nie może zostawić Gobi w Chinach. Pokochał małego pieska jak swojego, dlatego zaczął myśleć o adopcji.
Zorganizował zbiórkę pieniędzy w internecie za pośrednictwem jednej ze stron crowdfundingowych. Legalne sprowadzenie zwierzęcia na Wyspy Brytyjskie jest kosztownym procesem, do którego trzeba wliczyć odpowiednie szczepienia, badania i 4 miesiące kwarantanny. Udało się zebrać potrzebne pieniądze z nawiązką.
Leonard natychmiast zaczął procedurę adopcyjną. Puki co suczka mieszka z jego przyjacielem w Chinach, czekając na wielką przeprowadzkę do Europy.
Ostatniego dnia maratonu, Leonard i Gobi przekroczyli razem linię mety. To nie ja ją adoptowałem, to ONA postanowiła zaopiekować się mną.
Suczka ewidentnie zakochała się w Leonardzie, skoro zdecydowała towarzyszyć mu w tak trudnym biegu. Będziemy śledzić dalszy rozwój wypadków i na pewno Wam o nim opowiemy.
Źródło: podaj.to
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.