Facet zerwał z narzeczoną pod czas ceremonii ślubu s kościele, namawiając ją do aborcji. Zobacz, co się stało później w szpitalu

Bohaterka tej historii Jill myślała, że wszystko w jej życiu będzie się działo tak, jak być powinno, aż pewnego dnia trafiła do kliniki, która specjalizuje się w przerywaniu ciąży. Zobacz, co się jej przydarzyło…

Dziewczyna była w związku z młodym facetem, z którym później zaręczyła się. Jill myślała na poważnie, że jest to jej partner na całe życie. Nie mogła się doczekać mamentu ślubu jako najszczęśliwszego dnia w swoim życiu. Wyobrażała również sobie piękne chwile życia małżeńskiego po ślubie.

Facet zerwał ze swoją narzeczoną tuż przed zawarciem ślubu, namawiając ją do aborcji. Zobacz, co wydarzyło się później w szpitalu…

Piękne marzenia zagubiły się w jednej chwili, gdy pan młody pożegnał się z ukochaną tuż przed ślubem. Po prostu nie pojawił się na ceremonię ślubną…

Nie trudno sobie wyobrazić, w jakim okropnym stanie była Jill. Ale nawet okrutna zdrada ze strony ukochanej osoby nie zniszczyła uczuć w jej sercu w stosunku do tego, w kim się zakochała. Po pewnym czasie zaczęli się ponownie spotykać, a po jakimś czasie dziewczyna dowiedziała się, że jest w ciąży.

Kiedy jej chłopak się o tym dowiedział, postawił ultimatum: albo zgadza się na aborcję, albo się rozstaną na zawsze. Nie chciał mieć od niej dziecka.

Jill zgodziła się na ultimatum chłopaka, iż miał on wielki wpływ na dziewczynę. Po prostu nie mogła się oprzeć jego zdaniu na ten temat.

Po przybyciu do kliniki aborcyjnej spotkała się z dwiema kobietami, które opowiadali się przeciw aborcji. Dosłownie błagali zagubioną młodą kobietę, aby zagwarantowała dziecku prawo na życie.

Przy okazji mówiąc, jej chłopak wtedy jej towarzyszył. Uporczywie popchnął ramię Jill, nakazując nie słuchać tego, co mówią panie. Lecz ona je posłuchała.

Te słowa mocno utkwiły w jej sercu.

W środku szpitala było zimno i anonimowo. Później, przypomniając sobie wnętsze szpitala, przyznała się, że miała lęk przed obojętnością, która była tam obecna wszędzie, w każdym zakątku.

Brakowało tam jakichkolwiek emocji. Chyba to jest normalne w takim miejscu. Wyglądało na to, iż każda z kobiet przychodzi tutaj, żeby pozbyć się ciała obcego, a nie po to, by zabić dziecko.

Pielęgniarka w szpitalu zadała kilka ogólnych pytań. Następnie Jill została skierowana na badanie USG, z wynikami którego nie mogła się zapoznać, ponieważ jej to nie przysługiwało. Ale jednak dowiedziała się.

Pielęgniarka nie wyłączyła ekranu. A na nim Jill zobaczyła obraz swojego dziecka, chłopczyka. Rączki, nóżki, nos. Kierując się w stronę kasy, nagle zrozumiała jakims szóstym zmysłem, że dosłownie należy jej uciekać z tego szpitala, dopóki jeszcze nie zniszczyła życie niewinnego dziecka. To był znak z nieba!

Opowiedziała o wszystkim swojemu chłopakowi. Przekonała go, że to nie w porządku, że nie chcę dokonywać aborcji. Krótko po tym rzekł:

– Nie, nie zgadzam się.

Od razu zaczęła zakładać ubranie na swoje ciało, rzuciła okiem na zimne narzędzia metalowe, którymi należało lekarzowi wydostawać jej dziecko kawałek po kawałku. I w tym czasie dokonała decyzji, że jeśli jej facet z nią nie pójdzie na zewnątrz, to pójdzie sama. Więc ruszyła w stronę wyjścia.

Po jakimś czasie urodził się Nicholas Joseph.

Sama go wychowała, ale jednocześnie wiedziała, że tak naprawdę to nigdy nie była sama. Od tego czasu Opatrzność Boża ją prowadziła i czuwała nad nią. Po jakimś czasie ponownie odwiedziła szpital, aby podziękować tym kobietom, które ją przekonali nie zabijać dziecko.

A nawet zaprzyjaźniła się z jedną z nich. Po wielu latach zdecydowała napisać list do kobiet, którzy stoją przed dokonaniem wyboru – ciąża lub aborcja:

„Przypomnij sobie, jak byłaś małą, bezbronną dziewczynką. O czym wtedy marzyłaś? Czy dziewczynka może kiedykolwiek pomyśleć o zabiciu swojego dziecka?

Rozumiem, że marzyłaś o pięknym księciu lub o zwykłym dobrym człowieku, którego poślubisz, założysz z nim rodzinę, ale teraz Bóg względem Ciebie ma inne plany.

Rozumiem, że Twoje marzenia są teraz zniszczone w najbardziej okrutny sposób. Jednak Bóg dał ci szansę na założenie rodziny. Nawet jeżeli teraz będzie naliczała tylko dwie osoby, z których jedna jeszcze się nie urodziła…

Pozwól się przekonać, że wszystko będzie dobrze. Nawet jeżeli teraz na to nic nie wskazuje. Nawet jeżeli dzisiaj wszystko jest złe”.

Istnieje fajne powiedzenie, które jest weryfikowane przez doświadczenie już nie jednego pokolenia: „Bóg dał dziecka, da i dla dziecka”. Zaufaj Mu i nie decyduj się na natychmiastowe działanie, w skutek którego Twoje dziecko straci szansę na życie.

Share