Przy drodze spotkano ”Wilkołaka”, jak się okazało ulicę traktował jako swój dom i mieszkał tam zupełnie sam.
Był on skrajnie wycieńczony, stracił częściowo sierść, skórę miał twardą i łuszczącą, a ogon złamany i szpiczasty. Resztki futra zostały mu tylko w okolicy karku.
Poruszał się chwiejnym krokiem, słaniając się na łapach, od tygodniu musiał nie jest niczego treściwego.
Wyglądał przerażająco i niebezpiecznie.
Okoliczni mieszkańcy nazywali go wilkołakiem, ponieważ nawet nie byli pewni co to za zwierzę. Jego wygląd ich przerażał i nie mieli odwagi podejść bliżej.
Wreszcie nieopodal zatrzymał się samochód i kobieta, która była kierowcą wezwała ratowników.
Na pomoc przyjechała Megan Bowe.
„Prawie się popłakałam, kiedy zobaczyłam jak było z nim źle” – powiedziała The Dodo Megan Bowe, założycielka organizacji Bowe’s Adoptable Rescued Pup – „Ten pies dosłownie był na resztkach sił. Był przygnębiony i z ledwością potrafił stać”
Megan szybko stwierdziła, że pies jest mieszańcem owczarka niemieckiego.
Nazwała go King, zabrała do samochodu i zawiozła do kliniki.
Nie stawiał najmniejszego oporu. Od razu wiedział, że Megan to dobra dusza i chce mu pomóc. Po badaniu weterynarze odkryli szereg chorób takich jak świerzb, złamana miednica i ogon. Miał zaledwie rok, a wyglądał na starego psa.
„Mój weterynarz uważa, że musiał potrącić go samochód – to by wyjaśniało w jaki sposób uszkodzeniu uległ też jego ogon” – powiedziała Megan. – „Musiało się to zdarzyć kilka miesięcy temu, bo do czasu kiedy go przejęłam, wszystko zdążyło się źle zrosnąć. Z tak uszkodzoną miednicą nie był w stanie sam odejść zbyt daleko w poszukiwaniu jedzenia, przez co stał się ekstremalnie wychudzony i odwodniony.”
King musiał przejść kwarantannę i zostać wyleczony przed spotkaniem z innymi zwierzętami, ponieważ świerzb jest zaraźliwy. Dostawał bardzo małe posiłki, zwiększane ostrożnie i powoli, żeby mu nie zaszkodziły.
Potrzeba było czasu, by wzmocnił się na tyle, by można było go bezpiecznie poddać operacji miednicy.
„To bardzo kochający pies” – powiedziała Megan. „Przez cały czas był bardzo spokojny i zrelaksowany” – opowiada.
Po miesiącu stan Kinga znacznie się poprawił. Zniknęły problemy skórne i odzyskał siły.
Operacje się udały i teraz King musi chodzić na spacery, aby wzmacniać łapy. Niedługo zdejmą mu szwy. Jak wszystko się wygoi, będzie musiał jeszcze przejść operację biodra.
To była długa podróż, ale już bliżej niż dalej do wyleczenia i odzyskania zdrowia i pełni sił.
Już dziś na pierwszy rzut oka widać jak duża jest różnica między tym biedakiem zgarniętym z drogi, do którego ludzie bali się podejść, a dzisiejszym Kingiem.
Niebawem zostanie przygotowany do adopcji i znajdzie prawdziwy dom.
„Jest teraz szczęśliwszy niż kiedykolwiek” – mówi Megan, która nie potrafi zrozumieć jak ludzie mogli patrzeć na niego i pozwolić mu cierpieć tak długo…
„Trudno mi pojąć jak te wszystkie samochody mogły koło niego przejeżdżać i nikt się nie zatrzymał. Nikt nie chciał wziąć go do domu i mu pomóc, bo wyglądał aż tak źle… A wystarczyła jedna osoba” – powiedziała Megan.
Czasem tchórza od bohatera odróżnia jeden gest.
Dzięki Megan i innym miłośnikom zwierząt, którzy nie odwracają wzroku i działają, King odzyskał zdrowie i życie.
Źródło: chwilesloneczne.blogspot.com