Wizyta tej kobiety w urzędzie zmieniła jej życie również na papierze. Jej opowieść chwyta za serce!
Gdy Emily udała się do urzędu, by odnowić swoje prawo jazdy, nie spodziewała się, jakie jej wizyta pociągnie za sobą konsekwencje. Na zadane przez urzędnika pytanie o wykonywany zawód, odpowiedzi udzieliła po chwili wahania. Gdy powtórzył pytanie, odpowiedziała:
– Oczywiście, że pracuję, na pełen etat. Jestem matką.
Usłyszała lekceważącą odpowiedź:
– Zarówno matka, jak i gospodyni domowa, w świetle obowiązującego prawa, nie są oficjalnym zawodem.
Emily zapomniała o tej nieprzyjemnej sytuacji i przypomniała sobie o niej dopiero wówczas, gdy stanęła w obliczu podobnej:
– Przy okienku obsługiwała mnie pani, która od początku nie wzbudzała mojej sympatii. Wyglądała na typową kobietę sukcesu – dumną z piastowanego urzędu, cieszącą się doskonałymi wynikami i plakietką budzącą respekt petentów. Dla mnie nie miało to znaczenia, dla niej – przeciwnie. Mimo to podeszłam do okienka, by załatwić to, po co przyszłam. Na pytanie o wykonywany zawód, bez zastanowienia wypaliłam:
Jestem badaczem Wydziału Rozwoju Dziecka i Relacji Międzypokoleniowych.
Przeszyła mnie spojrzeniem, więc nie czekając na reakcję powtórzyłam. Głośno i wyraźnie, słowo po słowie, dokładnie to, co usłyszała wcześniej i co wprawiło ją w zdumienie. Widząc jak zapisuje to w dokumentach, z trudem powstrzymywałam śmiech. Zapytała, czym się konkretnie zajmuję.
Zgodnie z prawdą odpowiedziałam: Zarządzam (jak każda matka) programem rozwoju personelu, organizuję pracę zespołu w laboratorium i w terenie (wszak jesteśmy częstymi bywalcami placu zabaw), a moja praca doczekała się uznania w postaci czterech nagród (moich wspaniałych córek). Praca na moim stanowisku jest trudna, wymaga cierpliwości i olbrzymiego zaangażowania. Jej czas jest nienormowany, choć zwykle pracuję 12-14 godzin (więcej, gdy moje dzieci ząbkują, są przeziębione lub mają zły sen). Na szczęście wynagrodzenie warte jest wszelkich poświęceń i żadne pieniądze nie były dla mnie równie satysfakcjonujące.
To, co powiedziałam, wzbudziło w obsługującej mnie urzędniczce prawdziwy szacunek! Była uprzejma i osobiście odprowadziła mnie do drzwi. Po powrocie do domu, powitała mnie wesoła gromadka moich podwładnych: 13-latka, 6-latka i 3-latka. Nasz nowy, 6-miesięczny narybek słodko spał w łóżeczku.
Jestem z siebie dumna! Pokonałam urzędniczą, biurokratyczną machinę i nie jestem już „tylko” matką, a „aż” matką – najlepszą, jak tylko potrafię. Kocham moją pracę i nie zamieniłabym jej na żadną inną, a wraz z moimi córkami tworzymy fantastyczny, zgrany zespół!
Ta historia odkrywa prawdę: bycie mamą to zawód na pełen etat! Zawód, który wymaga poświęceń, pasji i oddania. Jeśli się zgadzasz, udostępnij ten artykuł!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.