Rydzyk wspierał Bartłomieja Misiewicza. W jakim celu? Aż trudno w to uwierzyć

To pierwszy wywiad prasowy po wyjściu z aresztu Bartłomieja Misiewicza (29 l.). Tylko w rozmowie z „Super Expressem” były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej i bliski współpracownik Antoniego Macierewicza (71 l.) zdradza kulisy pobytu w celi, opowiada o zbliżeniu się do Boga, duchowej łączności i wsparciu od o. Tadeusza Rydzyka (74 l.), ale też o braku codziennego prysznica i monotonnym więziennym wikcie.

– Ogromne wyrazy podziękowania należą się ojcu dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi, że za mnie poręczył w prokuraturze, że mnie wspierał, łączyłem się z nim duchowo. To niesamowicie odważny człowiek, który nie boi się mówić prawdy i za to jest tak atakowany – wyznaje nam Bartłomiej Misiewicz po tym, jak trzy tygodnie temu opuścił areszt w Tarnowie.

Pierwsze co zrobił po opuszczeniu murów zakładu, to skusił się na … jajecznicę. Tak bardzo mu jej brakowało. Bo w celi miał tylko skromne porcje pieczywa, pasztetu, czy miodu. – I ten wikt szybko nie wróci teraz do mojego menu. Jedno piwo też się znalazło, ale bez szału – dbam o utrzymanie wagi. A w areszcie jakoś wytrwałem. Bez ogromnego wsparcia bliskich i ludzi dobrej woli pewnie nie byłoby to możliwe. Nie zgrywam twardziela, miałem swoje kryzysy, ale mówiłem sobie, że nie dam nikomu satysfakcji i się nie poddam. Ćwiczyłem dwa razy dziennie, rano i wieczorem, ale nie były to treningi z prawdziwego zdarzenia. Schudłem 25 kilogramów. Był to głównie efekt stresu – opowiada nam Bartłomiej Misiewicz, który w areszcie mógł brać prysznic zaledwie dwa razy w tygodniu.

Ale to nie brak wody najbardziej mu doskwierał. Najgorsza była samotność i brak najbliższych. – W areszcie zbliżyłem się do Boga, to dodawało mi sił do wytrwania tego koszmaru. Kapelan więzienny tak planował pracę, żebym mógł też raz w tygodniu uczestniczyć we mszy świętej – jestem mu za to niesamowicie wdzięczny. Byłem izolowany przez 5 miesięcy, ze względów bezpieczeństwa. Pierwsze odwiedziny rodziny były dopiero po 2,5 miesiącach mojego aresztu – wspomina były rzecznik MON.

Przyznaje, że na duchu podtrzymywały go listy od ludzi, których nigdy wcześniej nie poznał. – To dodawało mi siły i mobilizowało do wytrwania. Po jakimś czasie pobytu w areszcie zacząłem pracę w więziennej bibliotece. Ale nie wydawałem książek, tylko je naprawiałem, sklejałem i jeśli jakaś pozycja wpadła mi w oko, pożyczałem ją sobie do celi i czytałem. Przeczytałem w celi kilkadziesiąt książek, choćby „Księcia” Niccolo Machiavellego – dodaje Misiewicz.

Kiedy jego ojciec wpłacił 100 tys. zł kaucji, a prokuratura odmawiała zrealizowania decyzji sądu i wypuszczenia go na wolność, jego prawnicy zaalarmowali Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara (42 l.). Dziś „Misiek” dziękuje mu za wsparcie. – Chcę podziękować biuru rzecznika praw obywatelskich i moim mecenasom, że podjęli skuteczną interwencję wówczas, gdy mimo wpłacenia przez mojego tatę 100 tys. zł kaucji, prokuratura odmawiała zrealizowania decyzji sądu. RPO objął od tego momentu tę sprawę swoją kuratelą. Przypominam, że z aresztu wyszedłem, bo taka była decyzja niezawisłego sądu – stwierdza były współpracownik Antoniego Macierewicza, który przy okazji chwali Służbę Więzienną za profesjonalizm. – Nie byłbym sobą, gdybym nie podziękował funkcjonariuszom Służby Więziennej za ich profesjonalizm, zapewnienie mi bezpieczeństwa, ale także wiele rozmów z wychowawcami, czy psychologami, które pomagały to przetrwać – dodaje Bartłomiej Misiewicz, który chce jak najszybciej udowodnić swoją niewinność.

Przypomnijmy, że prokuratura zarzuca mu przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W tych trudnych chwilach ma jednak wsparcie najbliższych, w tym swojej dziewczyny. – Mam wspaniałą sympatię, która mocno mnie wspiera, podobnie jak rodzina i bliscy – mówi były rzecznik MON, który korzysta z upragnionej wolności. Kilka dni temu wybrał się do salonu kosmetycznego, w planach ma jeszcze m.in. spotkanie ze swoją przyjaciółką, słynną pięściarką Ewą „Tygrysicą” Piątkowską (35 l.). Chce też dokończyć studia, a do polityki wrócić nie zamierza. – Przez areszt mam rok w plecy na studiach, ale wszystko da się nadrobić. Nie planuję powrotu do polityki, dziś najważniejsza jest dla mnie rodzina, to ogromna życiowa wartość i temu będę się teraz poświęcał – kwituje Misiewicz.

Źródło: se.pl

Share