Czasem wydaje się nam, że mamy wspaniałego przyjaciela, bratnią duszę i że zawsze możemy liczyć na tą osobę. Często to jednak tylko złudzenie, a ktoś gra naszymi uczuciami z niewiadomych przyczyn. Najgorsze jest to, że robi to wtedy kiedy powinniśmy się weselić, a nie zamartwiać.
“Mam na imię Marta i kilka miesięcy temu brałam ślub z cudownym mężczyzną. Niestety ten wyjątkowy dzień został zepsuty przez jego siostrę.
Na samym początku była dla mnie bardzo miła i nawet byłą ze mną w salonach, gdy wybierałam swoją wymarzoną suknię ślubną. Myślałam, że jest serdeczną osobą, ale bardzo co do niej się myliłam.
Renia sprawiała wrażenie kobiety, z którą ma się ochotę przebywać. Oferowała pomocną dłoń, a ja widząc, że to równa babka, chętnie korzystałam z tego.
I tak też była ze mną wybierać orkiestrę, menu weselne i kwiaty. Mój narzeczony był wówczas w pracy w Norwegii, dlatego takie wsparcie było mi bardzo potrzebne. Dlatego też gdy Renata zaproponowała, że mnie umaluje i uczesze, byłam wniebowzięta. Cieszyłam się jak dziecko, bo zawsze bardzo podobało mi się to, jak umalowane wychodzą jej klientki z salonu.
Pracowała od lat jako fryzjerka i makijażystka, dlatego wiedziałam, że mogę na nią liczyć i ma podobny gust do mnie. Oczywiście dla mnie i dla Witka oczywistym było to, że to jest coś, co będzie prezentem ślubnym od niej i jej męża. Niestety nie wiedziałam wtedy jeszcze, że Renata myślała zupełnie inaczej…
W dniu ślubu pojawiła się w moim mieszkaniu. Wykonała wybrany przeze mnie makijaż i fryzurę. Wyglądałam naprawdę zachwycająco.
Ślub był pełen wzruszeń, przysięga i życzenia także odebrały mi mowę. Było cudownie. Szybko znaleźliśmy się na sali. W naszych rejonach jest taki zwyczaj, że prezenty daje się tuż po tym, gdy para wejdzie do sali. Stanęliśmy więc na środku i odbieraliśmy gratulacje i upominki. Gdy nadszedł czas Renaty, zbliżyła się do mnie i do mojego męża, złożyła nam życzenia (nie dając prezentu), po czym dodała:
“No a za to czesanie i makijaż rozliczymy się później. Udanej zabawy Wam życzę”.
Trochę zdębiałam i nie wiedziałam, co powiedzieć. Podziękowałam, ale cały czas miałam to w głowie. Gdy po kilku godzinach poszłam do łazienki poprawić makijaż, była tam też Renata. Nie omieszkałam jej zapytać o to, co miała na myśli. Jej odpowiedź mnie zszokowała…
“No ale czego nie rozumiesz Martunia? Do koperty dałabym Ci mniej niż kosztuje malowanie i fryzjer, dlatego musisz mi dopłać tak jakby z Witkiem 50 złotych”
No chyba oszaleję. Nic jej nie powiedziałam, wyszłam, a gdy zwierzyłam się z tego Witkowi, on wpadł w szał do tego stopnia, że po dziś dzień się do siebie nie odzywamy. Czy zrobiłam coś złego? Czy ja mam ją przeprosić?”
My uważamy, że nie powinna w ogóle brać pieniędzy od żony brata. A Wy co sądzicie?
Źródło: chwilesloneczne.blogspot.com
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.