Facet na randce zamówił rosół i schabowego z kapustą. Od razu skreśliłam prostaka

Jestem zdania, że człowieka poznaje się po wszystkim, co mówi i robi, jego guście, rodzinie, przyjaciołach, pracy i mogę tak jeszcze długo wymieniać. Charakter i osobowość to suma najdrobniejszych szczegółów. Żaden z nich nie jest najważniejszy, ale niczego nie można także pominąć. Albo mam o kimś dobre zdanie, albo od razu wiem, że coś mi nie gra.

Choćbym chciała inaczej, to z tym facetem wspólnej przyszłości już sobie nie wyobrażam. A zapowiadało się dobrze, bo wizualnie w moim typie, głupi nie jest i nawet kręcą nas te same rzeczy. Gdybym nie miała pozytywnych przeczuć, to przecież nie umówiłabym się z nim na randkę. Zorganizował ją sam, na własnych warunkach, i niestety poległ.

Możecie się śmiać, ale jak usłyszałam jego zamówienie, to momentalnie zwątpiłam. Nie robię sobie w tym momencie żartów i wtedy też nie robiłam.

Zaprosił mnie do lokalu, który trudno nawet jakoś zakwalifikować. Z tego, co widziałam, to można tam zjeść zarówno oscypka z żurawiną, jak i krewetki po kubańsku. Wystrój i nazwa też na nic konkretnego nie wskazywały. W sumie to dobrze, bo każdy może się wykazać inwencją, smakiem, wiedzą i charakterem. Mój wybranek nie wykorzystał tej szansy zupełnie.

Siedzimy, rozmowa nawet się klei, zdążyli nam podać coś do picia i przychodzi kelnerka odebrać zamówienie. Daję mu do zrozumienia, że on zaprosił, więc niech wybierze. Dla mnie też może, bo kiedyś tak się robiło. No to jednym tchem: rosół, kotlet schabowy z kapustą i kompot, jeśli jest. Dwa razy. Patrzę na niego znacząco i wreszcie mu przypominam, że wegetarianką całkowitą nie jestem, ale mięso to ja nie bardzo.

Pokazał, jaki z niego prosty chłopak, a na dodatek, że w ogóle mnie nie słucha. Dopiero co opowiadałam, jak od pewnego czasu odrzuca mnie od mięsa.

Mógł wybrać coś egzotycznego albo polskiego, ale w lepszym wydaniu, a on chce obiad jak u babci. Prosty, swojski, tani. Dokładnie taki jak on. Śmiejcie się dalej, ale naprawdę tak sobie wtedy pomyślałam. Liczyłam na fajne spotkanie, które powie mi o nim coś więcej. Że zaskoczy mnie swoim gustem, smakami, historiami. A on jak typowy polski chłop chce mięcha i kapuchy.

Pachnie to specyficznie, jest ciężkie na żołądek i raczej wyklucza później bliższy kontakt. Najgorsze, co można zjeść w czasie pierwszej randki, jeśli ma się nadzieję na coś więcej. Widocznie koleś z logicznym myśleniem jest na bakier. A najśmieszniejsza scena to wtedy, gdy ja zamówiłam swoje jedzenie i dyskretnie próbował sprawdzić w menu jego cenę.

Bał się, że mu nie wystarczy? Naprawdę robiło się coraz bardziej niezręcznie.

Kotlet to może nie jest 100-procentowa diagnoza, ale później wszystko zaczęło się potwierdzać. Jakieś dziwne odzywki, humor na poziomie polskich kabaretów, savoir vivre wprost z wiejskiej remizy. Wszystko to układało się w jedną całość: daj sobie z nim spokój, bo to człowiek na zupełnie innym poziomie. Nie twierdzę, że ze mnie jakaś dama, ale w porównaniu z nim na pewno nie mam się czego wstydzić.

Mam dość takich zwykłych chłopaków, którzy zupełnie niczym się nie wyróżniają. Oni słuchają takiej samej muzyki, podobnie wyglądają, wyznają identyczne wartości i teraz okazuje się, że jeszcze to samo jedzą. Ten się przez chwilę maskował, ale wyszło szydło z worka. Długo nie zapomnę tej gotowanej kapusty, która zwisała mu z ust.

Sorry, ale to nie jest facet, obok którego chciałabym się codziennie budzić. Jak człowiek jest prosty, to tego nie ukryje.

Kamila

Źródło: msn.com

Share