Jego syn urodził się martwy. 15 lat poźniej mężczyzna nie może powstrzymać łez. To prawdziwy cud

José Manuel Roas Triviño i jego żona Maite mieszkają w hiszpańskiej Sewilli wraz z pięciorgiem dzieci. Chociaż w naszych czasach to nietypowe, małżeństwo zawsze marzyło o licznej rodzinie. Są szczęśliwi, choć narodziny czwartego dziecka zwiastowały tragedię. Chłopiec urodził się martwy, ale… przeżył! Niewiarygodne? Czytajcie dalej o niezwykłym przypadku Pabla.

Maite rodziła przez dwie godziny, a ostatecznie lekarze powiedzieli jej, że dziecko przyszło na świat martwe. Zanim jednak to do niej dotarło, stało się coś niesamowitego! Nerki jej synka zaczęły pracować. Lekarze przystąpili do reanimacji.

Pablo, ze względu na brak tlenu w czasie porodu, doznał paraliżu mózgu. Oprócz tego cierpi na rzadką chorobę, zespół Westa. Objawia się problemami psychoruchowymi, napadami padaczkowymi, upośledzeniem umysłowym. A mimo to Pablo jest teraz wyjątkowo radosnym nastolatkiem! Wszystko za sprawą pomysłu jego ojca.

José Manuel jest nauczycielem i… wielkim miłośnikiem biegania. Któregoś razu zabrał ze sobą syna i stało się coś niesamowitego! Zazwyczaj wycofany i zamknięty w sobie Pablo zaczął okazywać radość.

Ojciec i syn zamarzyli o… maratonie! Niemniej, przebiec 42 kilometry pchając wózek to nic łatwego. W zeszłym roku udało im się przebiec 30 kilometrów. Zrezygnowali z początkowego etapu biegu, żeby Pablo nie marzł – startowali wczesnym rankiem. I dobrze się stało! José Manuel przyznał, że jeszcze nie byłby w formie, by przebiec cały maraton z Pablem. A potem pojawił się dodatkowy problem.

Mężczyzna uszkodził sobie kolano, co stawiało pod znakiem zapytania udział w tegorocznym maratonie w Sewilli. Postanowił jednak zaryzykować, bo Pablo o niczym innym nie marzył! Chłopak został szczelnie owinięty śpiworem i ruszyli… Po 30. kilometrze ojciec miał dosyć, kolano nie przestawało go boleć, ale wtedy syn zachęcił go do dalszego wysiłku głośnymi krzykami! Wspólnie pokonali 42 kilometry.

Wszyscy byli pod wielkim wrażeniem tego, co José Manuel zrobił dla swojego dziecka. A on tylko powiedział, że… „nie jest żadnym bohaterem, po prostu jest ojcem, którego uszczęśliwia widok zadowolonego syna”. Teraz obaj przygotowują się do udziału w maratonie w Londynie. Trzymamy kciuki!

Share

Dodaj komentarz