Nauczyciele odchodzą ze szkół. Wielu z nich mówi „dosyć”

Po porażce strajku nauczycieli wielu z nich mówi „dosyć”. Od września nie wracają do pracy. „Pracowałam kosztem zdrowia i rodziny za 2 tys. zł na rękę” mówi pani Agata, anglistka z 12-letnim stażem. Takich jak ona są w całej Polsce tysiące. Odchodzą sfrustrowani także efektami reformy minister Anny Zalewskiej, przez którą w szkołach panuje organizacyjny chaos.

Pani Agata, nauczycielka angielskiego w liceum, opisuje jak miałby wyglądać jej dzień pracy od września. W szkole będzie aż 16 klas pierwszych, lekcje od 7:40 do 16, a „ja mam niepełnosprawne dziecko, do szkoły w jedną stronę jeżdżę 40 minut”. Teraz szuka jakiejkolwiek innej pracy, nauczania bowiem ma dosyć.

Takich osób jak pani Agata jest wiele. Wykańczają ich ciągłe zmiany, dodatkowe obowiązki, często niemające nic wspólnego z nauczaniem, bieganie pomiędzy szkołami, chaos po reformie edukacji i jeszcze ten strajk, który nie przyniósł żadnych efektów. Wielu nauczycieli uznało to za moment, w którym trzeba powiedzieć „dosyć” i rezygnują z zawodu. Nie ma co się dziwić, gdy w większych miastach pensja nauczycielska nie wystarcza nawet na wynajem mieszkania.

W samej Warszawie we wrześniu może brakować około 3 tysięcy nauczycieli. Największe braki będą w wychowaniu przedszkolnym, matematyce, angielskim, informatyce.

Nauczyciele idą do pracy gdzie indziej

Wielu nauczycieli także po prostu straci pracę w wyniku reformy minister Anny Zalewskiej. Część z nich może zacząć pracę w innej placówce, ale nie mają na to ochoty. Jak podaje „Gazeta Wyborcza” ci, którzy mają prawo odchodzą na emerytury – pełne albo wcześniejsze. Inni z kolei przenoszą się gdzie indziej.

– Rok temu kilkoro moich nauczycieli przeniosło się do podstawówki, ale później zrezygnowało i odeszło z zawodu. Pracują w korporacji, założyli firmy, szkoły językowe. Teraz też słyszę od niektórych, że wezmą odprawę i zrezygnują – opowiada Teresa Zięba, dyrektorka likwidowanego Gimnazjum nr 28 w Łodzi w rozmowie.

Źródło: fakt.pl

Share