„Pierwszego dnia w liceum, tuż po lekcjach, zobaczyłem jednego z chłopaków z mojej nowej klasy. Wracaliśmy już do domu i zdziwiłem się, bo wyglądało na to, że niósł wszystkie swoje książki. W pierwszej chwili pomyślałem: co za frajer, po co on dźwiga wszystkie podręczniki, skoro dzisiaj nic nie było potrzebne? Powód poznałem dopiero cztery lata później, ale po kolei…
Już miałem go wyminąć (spieszyłem się, bo umówiłem się z kumplami, że pogramy w piłkę), gdy do dziwaka z mojej klasy zbliżyła się grupa chłopaków. Wyrwali mu plecak, wrzucili książki w błoto, za nimi poleciały jego okulary. Chcąc nie chcąc, zbliżyłem się do niego. Jakoś tak głupio było udawać, że nic nie widziałem. Tamci sobie poszli, a ja podałem mu okulary – bez nich był ślepy jak kret. Udałem, że nie widzę łez w jego oczach. Szybko powiedziałem, że tamci są skończonymi idiotami. Spojrzał na mnie zdziwiony, a potem z szerokim uśmiechem podziękował za pomoc.
Pomogłem mu pozbierać książki, a ponieważ okazało się, że mieszkaliśmy blisko siebie, poszliśmy razem. Przy okazji dowiedziałem się, że nie widziałem go wcześniej, bo jeszcze do niedawna chodził do prywatnej szkoły, ale nie chciał tam dłużej być. W sumie fajnie nam się rozmawiało, więc zapytałem, czy chce dołączyć do mnie i znajomych, żeby pograć w piłkę. Chciał i tak się zaczęła nasza przyjaźń”.
„Wiedziałem, że koniec liceum nic nie znaczy – i tak będziemy w kontakcie, choć wybraliśmy inne uczelnie. Kyle chciał studiować medycynę, ja wolałem ekonomię. To Kyle miał wygłosić przemówienie na koniec szkoły, czego trochę mu zazdrościłem. Kyle jest charyzmatyczny, bardzo inteligentny, ma świetną dziewczynę, która go kocha i jest wspaniałym kumplem. Mimo to widziałem, jak denerwuje się przed wystąpieniem, więc powiedziałem mu, że da sobie radę, jak zwykle! Spojrzał na mnie z uśmiechem i wyszedł na scenę. Jego przemówienia nigdy nie zapomnę:
„Zakończenie szkoły to doskonały moment, by podziękować wszystkim tym, którzy pomogli mi znaleźć się tu, gdzie teraz jestem. Moim rodzicom, rodzeństwu, dziewczynie, nauczycielom, trenerowi, ale przede wszystkim mojemu przyjacielowi. To od niego się zaczęło.
Cztery lata temu, pierwszego dnia szkoły, chciałem się zabić. Zabrałem ze swojej szafki wszystkie książki, żeby mama nie musiała tego robić później za mnie. Miałem dosyć, byłem prześladowany w poprzedniej szkole, a osoby, które się na mnie uwzięły, szukały mnie nawet w nowej szkole. Tamtego dnia podjąłem ostateczną decyzję, ale wtedy na mojej drodze stanął mój pierwszy przyjaciel. Mój najbliższy przyjaciel.
Kyle uśmiechnął się do mnie, a ja dopiero wtedy zrozumiałem, dlaczego targał te wszystkie książki tamtego dnia. Zrozumiałem też, jak wielkie znaczenie mają małe gesty”.
Nie da się nie zauważyć, że temat nękania w szkole pojawia się na każdym kroku, ale to bardzo dobrze! Nie ma nic gorszego niż udawanie, że problem nie istnieje, a niestety tak się dzieje w większości szkół. Historia tych dwóch chłopaków pokazuje, że pomimo bolesnych doświadczeń czasem wystarczy mały gest, by uratować komuś życie…
Źródło: podaj.to
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.