Nie wpuścili chłopca na zakończenie roku szkolnego. Świadectwo dostał na korytarzu

Internet obiegła dramatyczna historia dziecka z zespołem Aspergera. Chłopiec chciał wziąć udział w apelu z okazji zakończeniu roku szkolnego, ale nie został wpuszczony, a nauczycielki ignorowały jego obecność. Powodem jest zaburzenie, na które cierpi chłopiec. Matka zamierza walczyć o prawa swojego dziecka w kuratorium i u Rzecznika Praw Dziecka.

Na Blogu Ojca pojawił się opis sytuacji, która spotkała chłopca z zespołem Aspergera, który uczęszczał do jednej z prywatnych szkół w Polsce. Jak pisze autor bloga, w związku z zaburzeniem dziecka, szkoła dostawała pieniądze, by móc jak najlepiej dostosować nauczanie, do możliwości małego “ASa” (jak nazywa się dzieci z zespołem, od jego angielskiej nazwy Asperger syndrome). Szkoła nie dość, że przez prawie cały rok podchodziła po macoszemu do swych obowiązków względem chłopca (a w zasadzie prawie całkowicie je ignorowała), to jeszcze na koniec roku wyrządziła chłopcu niewyobrażalną przykrość.

“Syn cieszył się, kupił sobie na tą okazję nowe spodnie, przymierzał marynarkę… Rozczarowanie było ogromne, a żadna z pań nawet nie zainteresowała się dlaczego przed salą mój syn płacze i krzyczy… widocznie się przyzwyczaiły…” – czytamy w liście, który matka skierowała do autora bloga.

Wychowawczyni miała spytać (choć zdaniem matki brzmiało to bardziej jak informacja) czy chłopca nie będzie na apelu. Gdy matka odparła, że będą oboje, w odpowiedzi usłyszała, że jej syn przeszkadza w próbach.

“Nic dziwnego. Frustrował się, bo każde dziecko miało jakąś rolę każde oprócz niego – też bym się wkurzała” – wyjaśniała matka w liście, po czym przeszła do najgorszego. Choć chłopiec bardzo się cieszył na tę chwilę, specjalnie kupił odświętne ubranie, a także kwiaty dla pań, nie pozwolono mu przeżyć tego, co było udziałem pozostałych dzieci.

“Płakać mi się chciało jak pani wyszła z apelu i dała mu świadectwo na korytarzu Przecież mogli mu to dać w auli gdy dzieci już wyszły, jakoś na koniec, albo wyczytać nas i zawołać z tego korytarza… Syn miał kwiatki dla swoich nauczycielek, ale dał je pani że świetlicy i pani od logopedii (jak sam stwierdził „mamo tylko one mnie w tej szkole traktowały z szacunkiem i miłością”)” – czytamy w liście.

Nie wiadomo, w jakiej szkole wydarzyła się ta skandaliczna historia, gdyż mama chłopca chce uniknąć szumu medialnego wokół sprawy. Kobieta postanowiła na własną rękę egzekwować sprawiedliwość, prosząc o pomoc kuratorium i Rzecznika Praw Dziecka. Cała sytuacja jest jednak na tyle bulwersująca, że ciężko przejść nad nią do porządku dziennego. Z relacji matki i blogera wynika bowiem, że szkoła nie włożyła odpowiedniego wysiłku w opiekę nad chłopcem, ale nie przeszkadzało jej to pobierać przeznaczonych na ten cel pieniędzy.

Wyobraźcie sobie chłopczyka, który cieszy się na zakończenie roku szkolnego. Który razem z mamą kupuje sobie specjalnie…

Gepostet von Blog Ojciec am Montag, 25. Juni 2018

Share

Dodaj komentarz