Krzysztof Hołowczyc szczerze o córkach: „Szukają księcia z bajki”

Krzysztof Hołowczyc (56 l.) córki traktował jak księżniczki. Dziś zastanawia się, czy nie popełnił błędów wychowawczych. „Moje dziewczyny mają lewe ręce do zarabiania” – wyznaje.

– My, Hołowczyce, mamy w genach monogamię zakodowaną – podkreślał sportowiec.

Swoją żonę Danutę poznał, gdy miał 16 lat, oświadczył się rok później. Krzysztof Hołowczyc nie kryje, że w ich małżeństwie zdarzają się też trudne chwile. Żartuje, że żona co jakiś czas żąda rozwodu.

– Ja wtedy mówię: „Zapomnij” – opowiada. I dodaje, że nie ma historii, która by ich przygniotła. – Były momenty osłabienia, gdy czuliśmy oddalenie. Ale potem wracało fajne porozumienie – zdradza.

Zapytany, czy nie myślał, by wymienić żonę na młodszy model, żachnął się: – Jestem nauczony, że swojej prawdziwej kobiety, a teraz przyjaciela, nie zostawia się, kiedy przestaje być tak atrakcyjny jak w młodości. Dana nadal jest piękna. Wewnętrznie. Jest wspaniałą, mądrą kobietą – podsumowuje.

Małżeństwo i rodzina to dla niego rzecz święta. Tym bardziej czuje się zawiedziony, że niedawno jego najstarsza córka Karolina zdecydowała się na rozwód. W najnowszym wywiadzie, którego udzielił „Vivie!”, zastanawia się, czy nie popełnił wychowawczych błędów.

– Są „skazane” przeze mnie na fajne życie. Szukają księcia z bajki. Każdej się wydaje, że facet będzie miał wszystko i będzie super – mówi. – Moje dziewczyny mają lewe ręce do zarabiania – dodał z rozbrajającą szczerością.

Jest w tym stwierdzeniu nutka żalu.

Rajdowiec i jego żona Danuta doczekali się trzech córek. Najstarsza, Karolina, mieszka obecnie w Szwajcarii. Średnia, Alicja, wyemigrowała do Australii, natomiast najmłodsza, Tosia, jeszcze się uczy. Hołowczycowi zależało na tym, żeby jego pociechy czuły się kochane i bezpieczne, ale zdaje sobie sprawę, że kiedy dorastały, często nie było go w domu.

– Kocham je, ale trochę jako niedzielny tatuś, który ciągle jest na wyjeździe i ciągle gdzieś pędził – wspominał.

Gdy Krzysztof wracał, starał się nadrobić stracony czas i rozpieszczał dziewczynki. – Jak przyjeżdżałem, to był ten moment, że chciałem zabrać całe to moje królestwo i gdzieś pojechać, coś zrobić – opowiadał.

Przyznał, że dopiero wtedy znajdował czas, żeby porozmawiać z córkami o różnych ważnych sprawach. Dziś ma świadomość, że coś przeoczył, coś mu umknęło, dlatego chce nadrobić stracony czas. Buduje z żoną nowy dom z wielkimi oknami salonie. Marzy mu się, żeby z ukochanymi dziewczynami zasiadać w nim, pijąc kawę. – Ale moje starsze córki trudno do nas ściągnąć – wyznaje ze smutkiem.

Źródło: pomponik.pl

Share

Dodaj komentarz