Tulia miała zawładnąć Eurowizją, ale wyszło jak zwykle. Zgubiła nas pycha

Tulia miała w sobotę powalczyć o zwycięstwo w finale Eurowizji. Tymczasem wokalistki ze Szczecina już pakują walizki. Dlaczego nasza tajna broń okazała się niegroźnym kapiszonem?

Po występie Tulii podczas tegorocznej Eurowizji spodziewaliśmy się naprawdę wiele. Decyzja TVP o braku zorganizowania preselekcji i pozbawieniu widzów możliwości zadecydowania o tym, kto będzie reprezentował nasz kraj, rozjuszyła wiele osób. Z czasem uwierzyliśmy, że cztery dziewczyny ze Szczecina mają realną szansę podbić Europę. Niestety, polska grupa z piosenką „Fire of Love (Pali się)” nie zakwalifikowała się do finału konkursu w Tel Awiwie. Co poszło nie tak? Czy Tulia od początku była skazana na porażkę?

Muzyczna perełka wkracza na salony

Cofnijmy się do 2000 roku. Zespół Brathanki wydał album „Ano!” z hitem „Czerwone korale”. Rok wcześniej Kayah z Goranem Bregoviciem nagrali przebojową płytę „Kayah i Bregović”. Obydwa albumy powstały na fali popularności muzyki folkowej, na punkcie której Polacy stracili głowę. Od tego czasu minęło prawie 20 lat. Gusta muzyczne się zmieniły, na listach przebojów królują dobre synthpopowe kompozycje. Jest słodko, cukierkowo i niezbyt wymagająco.

Nagle – w 2018 roku – na scenie opolskiego amfiteatru pojawia się prawie nikomu nieznany zespół Tulia. Cztery dziewczyny z klasycznymi białymi głosami charakterystycznymi dla muzyki ludowej połączyły tradycję z nowoczesnością. Ich występ zachwycił jurorów i publiczność, a grupa zasłużenie zgarnęła główną nagrodę konkursu Premiery Opole 2018.

Historia Tulii jest bezpośrednio związana z zespołem Depeche Mode. W 2017 roku grupa powierzyła zarządzanie swojego facebookowego profilu internautom. Muzycy w ten sposób chcieli poznać gusta fanów, którzy słuchają ich muzyki. Akcja trwała dokładnie rok i cieszyła się ogromną popularnością. Każdego dnia inna osoba publikowała delikatnie moderowane treści, które miały pokazać jej osobowość i pasje. Jedną z takich osób była Tulia Biczak, która przejęła facebookowe stery Depeszów 201 dniu akcji.

1

Dziewczyna opublikowała m.in. cover „Enjoy the Silence” nagrany razem z koleżankami z Zespołu Pieśni i Tańca Szczecinianie. Niespodziewanie w ciągu kilku dni filmik został wyświetlony ponad kilkaset tysięcy razy. Pojawiło się też pod nim mnóstwo komentarzy ludzi z całego świata, którzy byli zachwyceni oryginalnym folkowym aranżem i przejmującym wokalem Polek. W jednym z wywiadów Biczak przyznała, że nie spodziewała się takiego sukcesu. Dodała też, że jej celem była promocja polskiej muzyki ludowej i zarażenie nią obcokrajowców.

Starałyśmy się też śpiewać białym głosem, czyli charakterystycznym dla polskiej muzyki ludowej, proste instrumentarium też „zrobiło” efekt.

Miliony fanów nie mogą się mylić

W pewnym momencie Joanna Sinkiewicz, Dominika Siepa, Patrycja Nowicka i Tulia Biczak zdecydowały się założyć grupę, której nazwa bezpośrednio nawiązuje do imienia głównej pomysłodawczyni projektu. Tulia od początku swojej działalności kultywowała tradycję polskiej muzyki ludowej, nagrywając covery największych przebojów. Dziewczyny na warsztat wzięły m.in. piosenkę „Nieznajomy” Dawida Podsiadło, którą do tej pory obejrzało na YouTube prawie 10 mln osób. Sam piosenkarz był zachwycony ich świeżością i opublikował nagranie na Facebooku.

Pięknie hipnotyzujący ten cover. Ogromny szacunek za video. Widać, że poświecono temu mnóstwo pracy i pasji i to ogromnie doceniam. Efekt jest wspaniały, bardzo poruszające i po prosu piękne – napisał piosenkarz.

2

Szczecinianki namawiane przez fanów z całego świata zdecydowały się wydać album. Płyta „Tulia” pokryła się platyną. W połowie listopada 2018 roku ukazała się wersja deluxe, na której pojawiły się autorskie piosenki. Jedną z nich był utwór „Pali się”, z którym artystki pojechały na Eurowizję.

Eurowizja i brak wizji

Kiedy Telewizja Polska zapowiedziała, że rezygnuje z krajowych preselekcji do Eurowizji, a reprezentantem Polski z automatu zostaje Tulia, w sieci zawrzało. Przez chwilę wszyscy zapomnieli o talencie wokalistek i skupili się na ich krytyce. Większość osób była zdruzgotana faktem, że odebrano im prawo głosu. Emocje z czasem opadły, a grupa zaczęła być momentami stawiana nawet jako czarny koń imprezy.

W końcu w ostatnich latach sukces osiągali oryginalni artyści, którzy wyróżniali się na tle nudnej popowej papki. Tulia idealnie wpisywała się w ten trend. Nawiązanie do tradycji, niespotykany wokal i charyzma. Za potencjalnym sukcesem przemawiała też popularność na YouTubie, która nie ograniczała się wyłącznie do naszych krajan.

3

Również same artystki podchodziły do udziału w konkursie dość nonszalancko. Z drugiej strony twierdziły, że powalczą o finał.

Chcemy być szczere – chciałybyśmy wejść w finału. To jest takie minimum, które chciałybyśmy osiągnąć. Coś takiego, że jeżeli tego nie zrobimy, to nie chcemy wychodzić z hotelu, póki nie będziemy miały lotu – mówiły Polki Dziennikowi Eurowizyjnemu.

Bukmacherzy od początku nie dawali im większych szans, wyliczając, że przygodę z Eurowizją grupa zakończy na 11. miejscu w półfinale. Nikt nie chciał w to wierzyć. Po cichu mieliśmy nadzieję, że może w tym roku zajmiemy wysoką lokatę. Niestety, stało się to, czego się obawialiśmy. Tulia nie wkupiła się w łaski Europejczyków i odpadła w przedbiegach. Co w takim razie nie zaskoczyło?

Każdy, kto choć trochę zna się na muzyce, musi przyznać, że Tulia wokalnie zaprezentowała wysoki poziom. Sama kompozycja była dynamiczna i nowoczesna – idealnie współgrała z białym głosem dziewczyn. Obawiam się jednak, że zbyt mocno uwierzyliśmy w to, że dobra piosenka wystarczy, by podbić serca widzów. Eurowizja to przede wszystkim show. Nie jest to konkurs na najlepszy wokal, ale na najlepszą formę rozrywki. A tej po prostu zabrakło.

Statyczna choreografia, przeciętne wizualizacje i strój rodem ze skansenu to za mało, by dojść do finału. Wystarczy choćby spojrzeć na występ Australijki Kate Miller-Heidke, która unosiła się kilka metrów nad ziemią. Jednym słowem – działo się. Kiedy wokalistka była na scenie, momentami nie zwracało się uwagi na jej piosenkę. Zrobiła show i zgarnęła głosy zachwyconych widzów.

4

Czy gdybyśmy zobaczyli lewitujące Polki w cekinowych sukniach, mielibyśmy zapewnione miejsce w finale? Oczywiście, że nie. Ubolewam, że po raz kolejny zabrakło nam pomysłu na to, by odpowiednio „sprzedać się”. Na pocieszenie dodam tylko, że występ Szczecinianek obejrzano już ponad 450 tys. razy na YouTube, czyniąc go jednym z najpopularniejszych na oficjalnym profilu Eurowizji.

Źródło: plotek.pl

Share

Dodaj komentarz