Grażyna Torbicka: Jestem straszną zazdrośnicą. Czasami mnie to aż denerwuje

My po prostu zrozumieliśmy, że nasz związek buduje dawanie sobie nawzajem szansy na to, że każde z nas pójdzie za tym, co je w życiu interesuje – mówi Grażyna Torbicka w rozmowie z Romą Gąsiorowską i Sylwią Stano w książce „Całe szczęście jestem kobietą”.

Roma Gąsiorowska: Co cię wzmacnia? Na pewno mąż. Wiemy, bo o tym otwarcie mówisz.

Chodzi mi o naszą relację. O związek oparty na prawdziwym partnerstwie, takim fajnym, głębokim. Z roku na rok coraz głębszym, choć nasze małżeństwo to cała epoka. Jesteśmy 37 lat po ślubie, ale mówię o moim mężu, jakbym mówiła o chłopaku, którego poznałam dwa lata temu.

Jestem pełna podziwu. Mam 37 lat, w związku jestem już dziesięć lat. Małżeństwem jesteśmy od dziewięciu i w naszym pokoleniu to wielkie osiągnięcie. Fascynuje mnie jednak twoja relacja z mężem. Widzę, że jesteś w niej szczęśliwa i spełniona, widzę prawdziwą kobietę.

My po prostu zrozumieliśmy, że nasz związek buduje dawanie sobie nawzajem szansy na to, że każde z nas pójdzie za tym, co je w życiu interesuje. Postanowiliśmy, że każde pójdzie swoją drogą i albo się spotkamy, albo nie. Okazało się, że się spotkaliśmy. A może to już było pewne od chwili, kiedy się poznaliśmy? Bo trzy miesiące później byliśmy już małżeństwem. Chyba w ogóle nie było zagrożenia.

Jakiego zagrożenia?

Gdy się masz związać węzłem małżeńskim z kimś, z kim jesteś dłuższy czas, to pojawia się pewien rodzaj zagrożenia. Bo nagle musicie tę relację określić. Jest trudniej niż na początku. Ale jeśli jest między ludźmi partnerstwo, to będzie dobrze.

Źródło: kobieta.gazeta.pl

Share

Dodaj komentarz